- Z Howardem, Nashem, Bryantem i Gasolem, naprawdę możliwe jest, że skończymy sezon z bilansem 73-9" - mówił przed sezonem Metta World Peace. Takim wynikiem Jeziorowcy pobiliby historyczny rekord Chicago Bulls z sezonu 1995/96: 72-10.
Aktualnie szanse na osiągnięcie takiego wyniku są minimalne, Lakers (8-9) musieliby wygrać 65 spotkań z rzędu... O ile po zmianie trenera na Mike'a D'Antoniego, drużyna gra nieco lepiej, to sytuacja, która wywiązała się w ostatnich dniach wewnątrz drużyny nie wróży postępu, ani nie mówi nam o dobrych relacjach między zawodnikami.
W przegranym starciu z Orlando Magic, drugi raz w ostatnich pięciu meczach, końcówkę spotkania przesiedział na ławce Pau Gasol. Co ciekawe, na decyzję trenera w kwestii zdjęcia go z boiska za każdym razem spory wpływ miał Kobe Bryant. - Nie ma wymówek przy takich porażkach. Mamy tyle talentu w zespole, że nie powinniśmy spuszczać głowy i rozmyślać nad przegranymi. Jedyne co musimy zrobić to się przystosować. Skopię tyłek każdemu, kto tego nie zrobi - komentował wyraźnie sfrustrowany sytuacją, Bryant.
Według lidera Lakers, Pau Gasol nie może przystosować się do swojej roli i wkłada za mało energii oraz agresji w grę. Bez tych elementów nie ma szans, aby spędzał czas na boisku w najważniejszych momentach starcia. - Czas aby nasi wysocy "ubrali spodnie", przestali narzekać, przystosowali się i zaczęli grać na poważnie. Jest czas na śmiech, ale mi nie jest do śmiechu, kiedy gramy w taki sposób - dodawał Kobe.
- Właśnie rozmawiałem z Pau. Nie ma magicznych słów, które zaraz przywrócą nam koszykarza z poprzedniego sezonu, ale wierzę, że za jakiś czas wróci na właściwy tor - komentował z kolei trener, D'Antoni.
W spotkaniu z Magic, Gasol zaliczył 11 punktów, trafiając 4 z 11 oddanych rzutów z gry oraz wywalczył siedem piłek na tablicach. To nie pierwszy słaby mecz, jednego z najlepszych podkoszowych w NBA. Jego wyniki dodane do słów Bryanta, którego zdanie w zespole jest prawie tak samo ważne jak to to właściciela klubu, od razu wzbudziło dyskusję na temat ewentualnej wymiany hiszpańskiego zawodnika.
Podobnie jak to było z Mikem Brownem, Kobe Bryant zapewnia, że drogi Lakers i Gasola na pewno się nie rozejdą. - Nie stracimy go. To się nie zdarzy. Znam go już na tyle, że wiem jak sobie z nim radzić. Wszystko wróci do normy - tłumaczył Bryant.
A co do powiedzenia miał sam zainteresowany? Cóż, nie wyglądał na specjalnie przejętego powtarzającą się sytuacją. - Nie zdenerwowałem się. Decyzja o tym, kiedy mam grać nie należy do mnie. Skoro tak jest lepiej dla drużyny, to ok. Jako zawodnik, oczywiście chciałbym być na parkiecie, ale nie... nie irytuje mnie taka sytuacja - wyjaśniał Gasol. Nie można też zapomnieć, że Pau od pewnego czasu skarży się na bóle w kolanach. Może problem wcale nie leży w głowie i nastawieniu, a po prostu w kontuzji i idącym za nią brakiem sprawności fizycznej...
Swoją drogą, ciekawi mnie, dlaczego grający słabo Pau Gasol z taką łatwością zostaje odsyłany na ławkę, kiedy pogrążający drużynę swoimi rzutami wolnymi (9/21 w meczu z Magic i 46% skuteczności w całym sezonie) Dwight Howard, wciąż pozostaje na parkiecie...
Czy chodziło jak zawsze o krzykliwy tytuł???