Zespół legitymuje się w tym momencie bilansem 11 zwycięstw i 14 porażek, co daje 12. lokatę w Konferencji. Ten wynik powszechnie rozczarowuje, a nawet uznawany bywa za klęskę. Gra również pozostawia wiele do życzenia.
To wszystko sprawia, że Lakers na razie, zamiast kroczyć pewnie po tytuł (o czym mówiło się bardzo głośno przed startem sezonu), ośmieszają siebie i barwy klubowe czy, jak kto woli, po prostu - zawodzą na całej linii.
W Los Angeles wydaje się jednak, że Lakers z każdym dniem są coraz bliżej powrotu na właściwą drogę. Promykiem słońca przebijającym się przed deszczowe chmury jest z pewnością ponowne pojawienie się w purpurowo-żółtych barwach Steve'a Nasha i Pau Gasola.
Ten pierwszy miał być kreatorem i uzdrowicielem Lakers, ale na razie z powodu kontuzji rozegrał zaledwie dwa spotkania. Rozgrywający rodem z Kanady na parkiecie pojawi się najprawdopodobniej już w najbliższą sobotę. Co do Hiszpana, to sprawa jest bardziej skomplikowana, ale jak donoszą źródła zza oceanu, jego powrót jest już również kwestią kilku dni.
Czy to pomoże Lakers stanąć na równe nogi, powstać z przysłowiowych kolan i przedostać się do czołówki NBA?
Na razie drużyna z Hollywood zwyciężyła w dwóch ostatnich spotkaniach, a już we wtorkową noc będzie miała szansę na dodatkowe poprawienie swojego bilansu w starciu z dołującymi Charlotte Bobcats.