Dominik Derwisz (trener Wikany Start Lublin): Nie możemy zapomnieć o pierwszej kwarcie, tylko powinniśmy zapamiętać ją ku przestrodze. Nie przypominam sobie żebym uczestniczył w takim meczu gdzie w trakcie jednej kwarty traci się aż 37 punktów. Jakbyśmy tak dalej bronili to wynik oscylowałby w granicach 150 punktów. To byłoby mistrzostwo świata. Przyjechaliśmy do Torunia dzień wcześniej. Nocowaliśmy tutaj i staraliśmy się zapewnić takie warunki, aby mecz wygrać. Niestety na wyjazdach mogę liczyć tylko na dwóch, czasami trzech zawodników. Pozostali koszykarze jak przekraczają tylko tabliczkę "Lublin" to jest koniec. Nie ma drużyny. Wszyscy są przestraszeni i zestresowani. Nie mam pojęcia w czym tkwi tutaj problem. Udało nam się wrócić do gry, mieć już tylko 2 punkty straty. Wtedy właśnie zdarzyło się, że kilka akcji z czystych pozycji nie przyniosło nam kosza. Rywalem w tym czasie odskoczyli na 6-8 "oczek". Czwarta kwarta to był popis w naszym wykonaniu. Taki sam popis daliśmy w Kutnie. Wtedy przez 28 minut graliśmy jak równy z równym. Następnie zawodnicy opuścili głowę w dół i zaczęła się jazda po równi pochyłej.
Eugeniusz Kijewski (trener Polskiego Cukru SIDEn Toruń): Krótko o meczu: wspaniały początek, bardzo słaby środek. Z tego trudnego momentu powinniśmy wyjść. Ostatnia akcja rywali przed przerwą trochę przybiła zespół. Powiedziałem w szatni, że prowadzimy, bo w naszą grę zaczęło się wkradać trochę nerwowości. Zawodnicy wyciągnęli wnioski i chwała im za to. Gdy prowadzi się czterdziestoma punktami to nie jest sztuką trafiać. Przychodzą ważne momenty i wtedy wychodzi, kto potrafi wziąć na siebie ciężar gry i zagrać dobrą akcję. Bardzo długo rywale męczyli nas obroną strefową. Strefa potrzebuje spokoju i decyzyjności. Jeśli jest pozycja to należy rzucać. Nie ma co wykonywać dodatkowych kozłów. Jak są czyste rzuty i się nie trafia na strefę to trudno wygrać mecz. Graliśmy również przez wysokich. Lublinianie musieli zacieśniać strefę podkoszową i wtedy robiły się pozycje na obwodzie. Jest to dla nas bardzo potrzebne zwycięstwo przed świętami. Myślę, że musimy dalej ciężko pracować i jeżeli wszystko będzie dobrze poukładane to awansujemy do fazy play-off.
Marcel Wilczek (koszykarz Wikany Start Lublin): Gramy falami. Pierwsza kwarta była "kijowa", druga już w porządku, w trzeciej trzymaliśmy się rywala, w trakcie ostatniej znowu odpadliśmy. Nie wiem jaka jest tego przyczyna. Moim zdaniem mecz wyjazdowy powinniśmy przegrywać po walce, sześcioma-ośmioma punktami. Walczymy, wracamy do gry mając już 26 punktów straty. To naprawdę jest ciężka praca. I nagle w czwartej kwarcie oddajemy rywalowi w minutę 10 "oczek". Nie mam wyjaśnienia. Nagle stanęliśmy. Równie dobrze mogliśmy dać im piłkę na ręce i pozwolić zdobywać punkty z kontry.
Roman Szymański (koszykarz Polskiego Cukru SIDEn Toruń): Myślę, że przez głupie faule pozwoliliśmy przeciwnikowi wrócić do gry. Graliśmy już z bonusem i daliśmy dorzucić rywalowi punkty z rzutów osobistych. W przyszłości musimy unikać takich sytuacji ponieważ zrobiło się niebezpiecznie, ale schodziliśmy na przerwę z przewagą sześciu "oczek". Cały czas wiedzieliśmy w szatni, iż prowadzimy. Wyszliśmy i po prostu zrobiliśmy swoje. Cieszymy się, że wreszcie, po ciężkich treningach możemy poczuć smak wygranej. Myślę, że w tej rundzie mieliśmy sporo pecha. Wystarczało, aby w jednym meczu każdy popełnił błąd mniej i moglibyśmy mieć dużo więcej zwycięstw. Nabraliśmy doświadczenia, zgraliśmy się jako zespół i druga runda będzie należała do nas. Mamy ambitnych zawodników. Wiemy jaki mamy cel i co chcemy osiągnąć. Nikt z nas nie zapomniał jak się gra w koszykówkę. Będziemy ciężko trenowali i walczyli.