Filip Matczak wystąpił tylko w pięciu meczach Tauron Basket Ligi. Jednak na parkiecie w tych spotkaniach przebywał łącznie tylko 15 minut. W tym czasie nie udało mu się zdobyć żadnych punktów. Zawodnik czuł się sfrustrowany takim obrotem spraw i postanowił zwrócić się z prośbą o wypożyczenie do innego klubu.
Co ciekawe Matczak skierował się z tą kwestią nie do trenera, tylko do samego prezesa klubu, nie informując o tym Mihailo Uvalin. Początkowo sternicy z Zielonej Góry byli przeciwni takiemu rozwiązaniu, ponieważ uważali, że Matczak więcej nauczy się... na treningach Stelmetu Zielona Góra. Zawodnik jednak cały czas namawiał działaczy do tego, by się zgodzili i go puścili do innego zespołu. Ostatecznie się udało i młody polski rozgrywający trafił do Ostrowa Wielkopolskiego.
- Ciężko mi powiedzieć, dlaczego w końcu działacze zgodzili się na to wypożyczenie. Wydaję mi się, że moje ciągłe nakłanianie prezesa pomogło, bo z trenerem zbytnio o tym nie rozmawiałem - twierdzi na łamach Radia Zielona Góra sam zainteresowany.
- Nie wiem, dlaczego tak mało grałem u trener Uvalina. Może dlatego, że jest presja? Może nie pasowałem do koncepcji trenera? Naprawdę nie wiem. Walczyłem ciężko o swoje minuty, ale dostawałem ich bardzo mało. Zresztą ciężko jest cokolwiek pokazać przez 3 minuty na parkiecie - dodaje Filip Matczak.
Matczak jest zdania, że gra w Ostrowie Wielkopolskim jest dla niego szansą na rozwój. - Nie ukrywam, że jest to jakaś dla mnie szansa na rozwój. Samo trenowanie w Zielonej Góry nie dałoby mi za dużo - kończy były już gracz Stelmetu Zielona Góra.