Wiślaczki powrócą 3 stycznia

Niedługo po nowym roku treningi wznowią zawodniczki Wisły Can Pack Kraków. Parę dni później zaś zainaugurują drugą część sezonu, która będzie dla nich niezwykle trudna.

Aktualnie mistrzynie Polski delektują się jeszcze ostatnimi chwilami urlopu, który rozpoczęły tuż po nieudanym meczu z węgierskim Uni Gyor. Przerwa od codzienności z pewnością pomoże całej drużynie zregenerować siły i nabrać zapału na kolejne miesiące pracy. - Takiego oderwania również potrzeba. Każdy pojechał do domów żeby pobyć trochę z rodziną i przyjaciółmi, więc mam nadzieję, iż w niedługo zjawimy się przy Reymonta pełni energii do pracy - dodaje Anke De Mondt.

Zwłaszcza styczeń zapowiada się bardzo interesująco. Nadchodzący miesiąc przyniesie bowiem za sobą ostateczne rozstrzygnięcia w rywalizacji grupowej Euroligi, gdzie podopiecznym Jose Ignacio Hernandeza pozostaje dołożyć wszelkich starań, aby wywalczyć jak najlepszą pozycję. W przeciwnym razie przejść następną fazę i co za tym idzie zagościć w upragnionym turnieju FinalEight będzie niezwykle ciężko. - Bez wątpienia musimy triumfować jeszcze w paru starciach, żeby być pewnym promocji. Oczywiście życzyłybyśmy sobie zajęcia jednej z wyższych lokat i uniknięcia potentatów – dopowiada Belgijka.

Anke DeMondt liczy, że w nowym roku będzie mieć więcej powodów do radości
Anke DeMondt liczy, że w nowym roku będzie mieć więcej powodów do radości

W czwartek kolektyw spotka się już bez Petry Stampalija. Chorwatka po półrocznej przygodzie z Krakowem wyjeżdża do Francji, gdzie przyjdzie jej kontynuować karierę. Co ciekawe, wcześniej z powodzeniem występowała właśnie na tamtejszych parkietach.

Najbliższy pojedynek z udziałem małopolskiego teamu natomiast rozegrany zostanie w niedzielę. Wówczas krakowianki podejmą KSSSE AZS PWSZ Gorzów, który fakt faktem nie plasuje się w ścisłej czołówce Ford Germaz Ekstraklasy, ale zawsze potrafi przysporzyć rywalom sporo problemów. Zresztą wystarczy przypomnieć sobie pierwszy pojedynek obu klubów z października, kiedy to przez początkowe dwadzieścia minut złoty medalista nie potrafił zaznaczyć swojej wyższości. - Zauważało się problemy z grą ofensywną. Poniekąd wynikało to z tego, że przeciwniczki bardzo skoncentrowały się w formacji obronnej - wspomina tamte wydarzenia hiszpański coach Białej Gwiazdy.

Tym razem cały sztab szkoleniowy ma prawo czuć się o tyle pewniej, że koszykarki znają już bardziej wzajemne przyzwyczajenia i słowo stabilizacja nie jest im obce, wobec czego egzekwowanie założeń taktycznych przynajmniej teoretycznie powinno przyjść łatwiej. - Dysponujemy odpowiednim potencjałem, aby te plany urzeczywistnić tylko należy wciąż poprawić kilka rzeczy. Wyjdźmy od mocnej defensywy i potem dokładajmy poszczególne detale - kończy Alana Beard, która w Polsce pojawiła się najpóźniej ze wszystkich dziewczyn.

Źródło artykułu: