Sobotnie spotkanie dla gospodyń będzie przede wszystkim okazją do rehabilitacji za bardzo słaby występ przeciwko bydgoskiemu Artego. Podopieczne Jose Ignacio Hernandeza zawiodły na całej linii i poniosły dotkliwą porażkę, która w znacznym stopniu zniszczyła marzenia o zajęciu pierwszej lokaty w sezonie zasadniczym. - Przeciwniczki grały bardzo dobrze w obronie oraz mądrze konstruowały ataki. My zupełnie odwrotnie - analizował hiszpański szkoleniowiec.
Największy problem uczestnika obecnej edycji Euroligi stanowiła skuteczność. W tym względzie nie popisał się i wzbudził tylko złość w osobach obserwujących boiskowe wydarzenia. - Starcia, w którym trafia się zaledwie 26 procent rzutów nie można wygrać. Ciężko to zrozumieć, ale nawet patrząc indywidualnie nikt nie osiągnął przyzwoitego minimum. Cóż, nasza sytuacja się skomplikowała - dodawał Hernandez.
Suchej nitki nad przednią formacją nie pozostawiła także Anke De Mondt. Belgijka jednocześnie doskonale zdaje sobie sprawę, że poprawa musi nastąpić, bo w przeciwnym razie wszelkie sukcesy pozostaną poza zasięgiem. - Myślami byłyśmy właściwie nieobecne. Nie potrafiłyśmy wypracować sobie dogodnych pozycji rzutowych, a gdy już owe się natrafiały to pudłowałyśmy.
Dlaczego więc tak się działo? Znów ewidentnie brakowało elementu zaskoczenia. Rywalki bezbłędnie odczytywały zamiary wiślaczek i powstrzymywały je przy większości okazji, a przecież choćby w poprzednim sezonie podobny scenariusz przytrafiał się niezwykle rzadko. - De facto odkąd przyjechała Tina Charles przednia formacja koncentruje się wokół jej osoby. Oczywiście dysponujemy zagrywkami pod skrzydłowe, ale i one często znajdują swój koniec u naszej center. Kiedy seryjnie punktowała, a widzowie przecierali oczy ze zdumienia, że dokonuje tak fantastycznych wyczynów było super. Teraz natomiast gdy nie zapewnia zdecydowanej części ogólnej zdobyczy powstaje kłopot - uderza w sedno sprawy Justyna Żurowska.
W nadchodzącej batalii krakowianki powinny wystrzec się tego schematu i wszechstronniej ustawić taktykę. Raz, że pomoże im to zwyciężyć, a dwa przećwiczą niezbędne warianty przed wymagającymi bataliami.
Niemniej trzeba powiedzieć jasno, iż ekipa dowodzona przez Wadima Czeczuro pod Wawelem tanio skóry nie sprzeda. Bydgoszczanki dały bowiem sygnał, że hala przy Reymonta nie jest straszna wobec czego podobnie jak one spróbują wykorzystać szansę, jeśli tylko się nadarzy.
Sporo do powiedzenia może mieć Antonia Bennett. Amerykanka mimo stosunkowo niewielkiego stażu w profesjonalnych ligach odważnie pełni rolę czołowego strzelca i nie boi się podejmować odważnych decyzji. Notabene tydzień temu uzyskała aż 25 "oczek" przeciwko AZS-owi Gorzów.
Zwykle wspierają ją rodaczki, Leah Kassing oraz Lorin Dixon. Obie generalnie nie prezentują się zbyt efektownie, lecz regularnie wykonują kawał pożytecznej pracy, a ukraiński coach obdarza je dużym zaufaniem. W najbliższy weekend zatem pod tym względem raczej nic nie ulegnie zmianie.
Początek meczu w sobotę o godzinie 18 30.