Jak we wcześniejszym spotkaniu w Tarnobrzegu, tak i w starciu z Asseco Prokomem beniaminek przegrał w decydujących fragmentach meczu. Przeciwko drużynie Jeziora miał kilka punktów przewagi na półtorej minuty przed ostatnią syreną, zaś z mistrzem Polski wygrywał nieznacznie, ale dał mu oddać rzut, który zadecydował o minimalnej porażce.
Rosa wciąż płaci "frycowe". - W tym sezonie mamy takiego pecha, że w końcówce brakuje nam "zimnej krwi". Gramy bardzo dobrze, ale losy spotkania rozstrzygają się w ostatnich minutach, a nawet sekundach - przyznaje Artur Donigiewicz w wywiadzie dla oficjalnej strony klubu z Radomia.
Poprawy w grze swojego zespołu zawodnik stara się doszukać w zatrudnieniu nowego szkoleniowca. - Możliwe, że wpływ ma zmiana trenera. Wprowadził do naszej gry dużo spokoju, powiedział, że mamy grać cierpliwie. Nie mamy zawodników, którzy mogą rzucać dużo punktów, więc musimy wykorzystywać każdego, kto wchodzi na boisko - podkreśla.
Póki co, Donigiewicz nie może zaliczyć obecnego sezonu do udanych. Problemy ze zdrowiem - niezbyt groźne, ale nieprzyjemne kontuzje - nie pozwalają mu na zaprezentowanie pełni swoich możliwości na parkietach TBL. Można nawet powiedzieć, że więcej czasu spędził on na ławce rezerwowych lub w roli jedynie widza niż na boisku. Sobotni pojedynek z gdynianami pokazał, iż w końcu może się to zmienić - rzucający zanotował 7 punktów w nieco ponad 9 minut gry, dołożył do tego dwie zbiórki.
Radomianie wciąż okupują ostatnią pozycję w tabeli z dorobkiem zaledwie trzech zwycięstw i dwóch "oczek" straty do znajdujących się przed nimi - Kotwicą Kołobrzeg i Startem Gdynia. Sztab szkoleniowy i koszykarze doskonale zdają sobie z tego sprawę. - Będziemy walczyć, to możemy obiecać naszym kibicom na pewno, a jak będzie, to przekonamy się na własnej skórze. Mamy nadzieję, że w końcu przyjdzie to przełamanie i wygramy jakiś mecz - kończy "Donga".