Bartosz Półrolniczak: Przegraliście ten mecz już w pierwszej połowie?
J.T. Tiller: Z perspektywy meczu można powiedzieć, że tak. Co prawda goniliśmy, walczyliśmy ile się dało i była szansa po przerwie. Doszliśmy ich już na 4 punkty. Brakło wtedy cierpliwości i szczęścia. Za szybko chyba chcieliśmy wyrównać i ich dopaść... Taka dobra drużyna od razu to wykorzysta i nagle zrobiło się znów 10-12 punktów i wtedy już było po meczu. Ale jak mówisz, przegraliśmy do przerwy. Włożyliśmy mnóstwo energii by gonić i pod koniec to czuliśmy. Teoretycznie była więc szansa, ale takie pogonie zawsze kosztują i nawet jak się już widzi rywala i ma się szansę, to trzeba mieć też szczęście. My go wczoraj nie mieliśmy, trochę na własne życzenie. Mieliśmy ich już w garści i zamiast wyrównać to podaliśmy im rękę. Były z 3-4 akcje gdzie dobrze broniliśmy, ale w ataku robiliśmy głupie straty, co sprawiło, że Anwil przetrwał swój gorszy moment i zasłużenie wygrał.
Tony Weeden będzie twoim koszmarem?
-
Zagrał świetny mecz. To jest naprawdę dołujące jak parę razy nieźle obronisz a on trafia w ostatnich sekundach akcji, albo z gorszej pozycji. Miał swój dzień i należy go za to podziwiać. Musimy po prostu wyciągnąć wnioski na kolejne mecze, nie ma już teraz sensu rozmyślać o tej porażce.
Pierwsza połowa nie była w waszym wykonaniu dobra, czego brakło?
-
Koncentracja była. Nie wiem co mogę powiedzieć. Byliśmy dziś dziwnie senni do przerwy. Wiele akcji które normalnie trafiamy nie wpadało. Anwil był naszym przeciwieństwem i dlatego zrobiła się różnica 20 punktów. Zagrali bardzo dobrze, a my nie mieliśmy dziś zdecydowanie swojego dnia.
Oni zagrali tak dobrze w obronie czy wy tak słabo w ataku?
-
Raczej my słabo w ataku, bo było wiele otwartych pozycji. Oczywiście, że grało się nam ciężko i trzeba się z takim zespołem dużo napracować by mieć pozycję, ale one były. Moim zdaniem jedynym elementem który zdecydował o tej różnicy była skuteczność. Dawno nie zmarnowaliśmy tylu prostych rzutów...
Teraz dwa kolejne mecze u siebie, jeden w lidze i jeden w Pucharze Polski, to dla was dość ważna część sezonu.
-
Definitywnie tak. Z Anwilem się nie udało i żałujemy, ale to oni byli faworytem. Już u siebie zrobiliśmy niespodzianki. Nasza gra w Tarnobrzegu jest ok. Dużo ważniejszy jest mecz z Polpharmą, z Anwilem mogliśmy wygrać a w następnej kolejce po prostu musimy. Na wyjazdach trzeba się poprawić. Sama gra u siebie to za mało. Za dużo chyba o tym myślimy, i później ciężko się nam przełamać i skupić na grze na obcej hali.
W meczu decydującym o awansie do turnieju finałowego Pucharu Polski zagracie z Turowem. Jak oceniasz to losowanie?
-
To świetna drużyna, mam nadzieję, że wreszcie z nimi wygramy. Będzie na to szansa, bo o awansie decyduje jeden mecz i zagramy u siebie. Turów dużo gra i podróżuje a my będziemy spokojnie czekać. To można uznać za plus tego losowania. Na tym etapie każdy jest bardzo mocny, nie ma sensu rozmyślać. Jest Turów i powalczymy z nimi.
Liga jest najważniejsza, ale awans do turnieju finałowego rozgrywek pucharowych to dla was kolejna szansa na pokazanie się.
-
Zdecydowanie masz rację, i na pewno nie odpuścimy. To byłby historyczny moment dla drużyny, wielki sukces i fajna motywacja na dalszą część sezonu. Jest o co walczyć, nie mamy żadnej presji.
Grasz drugi sezon w Tarnobrzegu, jak byś porównał te drużyny?
-
Ciężko mi oceniać, bo moja sytuacja teraz jest zupełnie inna. Wtedy byłem z drużyną od początku ligi. Teraz dołączyłem w trakcie sezonu. Nie jest to dla mnie komfortowa sytuacja, poznawałem wszystko w trakcie meczów, kolegów i zagrania a także swoją rolę w drużynie. Rok temu znałem te rzeczy już przed pierwszą kolejką. Czuję się tu świetnie, ale obie drużyny są różne. Każda ma plusy i minusy. W tym roku na pewno jesteśmy bardziej charakterni, co nawet mecz z Anwilem pokazał. Nie idzie, ale walczymy, nie poddajemy się. Potencjał jest dość podobny.
A twoja pozycja w zespole jak wygląda?
- Generalnie mogę dać więcej drużynie. Spodziewam się, że moje najlepsze mecze dopiero nadejdą. Nie gram tak równo jak rok temu i to mnie trochę martwi. Z drugiej strony pełnię trochę inna rolę, której dopiero się uczę.
Chodzi o to, że grasz więcej jako rozgrywający?
-
Tak, rok temu grałem głównie na dwójce. Dopiero po kontuzji Corbetta podział pozycji jakby się zatarł. Z Millerem graliśmy razem, i na dobrą sprawę nie było wtedy dwójki. Obaj rozgrywaliśmy i wymienialiśmy się. Teraz gram jako rozgrywający, ale to żaden problem. Trochę się ta gra różni, muszę być bardziej odpowiedzialny.
Na której pozycji czujesz się lepiej?
-
Chyba jednak na rozegraniu. Mam wiele do poprawy, ale czuję się dobrze na tej pozycji. Nie jestem jakimś super strzelcem, więc pozycja numer jeden to chyba moje docelowe miejsce.