Przed meczem nie trudno było wskazać faworyta. Śląsk Wrocław walczy w tym sezonie o zupełnie inne cele niż Siedlecki Klub Koszykówki. W pierwszej kwarcie jednak zupełnie nie było tego widać. To podopieczni trenera Wiesława Głuszczaka byli stroną dominującą i wykorzystywali praktycznie wszystkie błędy zawodników Śląska. Po pierwszych 10 minutach siedlczanie prowadzili z liderem 23:17.
- Na pewno w tym okresie SKK zagrał bardzo dobrze. My daliśmy im pole do popisu. Kilka razy mieli łatwe pozycje do rzutów, szczególnie osoby, które nie powinny ich mieć. Później jednak przykręciliśmy śrubę i mimo że drużyna z Siedlec mocno walczyła, to jednak my okazaliśmy się lepsi - przyznał dla SportoweFakty.pl Paweł Kikowski, bohater starcia w Siedlcach. 26-letni zawodnik zdobył w środę 24 punkty i był motorem napędowym ekipy z Dolnego Śląska.
W kolejnych kwartach to goście z Wrocławia byli lepsi praktycznie w każdym elemencie koszykarskiego rzemiosła. Sygnał do ataku w drugiej osłonie dał wspomniany Kikowski, który był nie do zatrzymania dla koszykarzy z Siedlec. W zbiórkach natomiast górował doświadczony Radosław Hyży. - O naszej wygranej zadecydowały właśnie zbiórki. To jest główny element, która pozwala wygrać z SKK. Są silni fizycznie i mocno idą na deskę. Byliśmy mocno nastawieni, że musimy walczyć w tym elemencie. Drugi mecz udało nam się wygrać z nimi na deskach. Chłopaki z Siedlec mają trochę więcej mięsni, jednak nasza determinacja okazała się kluczowa - dodaje były gracz między innymi Czarnych Słupsk.
Dla koszykarzy Tomasza Jankowskiego było to już 20 zwycięstwo na zapleczu TBL. Beniaminek pewnie zmierza do zajęcia pierwszego miejsca w lidze oraz zapewnienia sobie przewagi parkietu we wszystkich rundach fazy play-off. - Najważniejsze, żebyśmy my byli skoncentrowani. Jest kilka zespołów w lidze, które są groźne i mogą z nami wygrać. Choćby drużyny z Kutna, Krosna i myślę, że z Torunia, który teraz gra słabo, ale w play-offach będzie groźny bo ma mocny skład. Nie boimy się nikogo ale respekt mamy do każdego przeciwnika i musimy walczyć z każdym na maksa - kończy Paweł Kikowski.