Początek spotkania w wykonaniu wiślaczek nie należał do udanych. Rywalki dość szybko przejęły inicjatywę i za sprawą doświadczonej DeLishy Milton Jones wygrywały 8:4. Problem przyjezdnych stanowiła skuteczność. Marnowały one mnóstwo prób, wobec czego ciężko im było osiągnąć zamierzone cele. Dopiero w połowie kwarty, za sprawą Tiny Charles wyrównały stan rywalizacji i mogły nieco spokojniej wcielać w życie przedmeczowe założenia.
Od tego momentu ewidentnie bardziej rozważnie konstruowały każde zagranie, dzięki czemu chwilę potem szczyciły się już prowadzeniem. Wiele pożytecznej pracy wykonywała również Alana Beard, która świetnie wynajdywała sobie pozycje rzutowe na półdystansie. Notabene właśnie ona sprawiła, że po pierwszej kwarcie krakowianki wygrywały 20:16.
Jednak Turczynki nie poddawały się łatwo. Nadal mocno naciskały uczestnika zeszłorocznego FinalEight, licząc że ten nie wytrzyma presji. Niemniej gdy sytuacja znów zmierzała ku remisowi trener Jose Ignacio Hernandez poprosił o czas, zapobiegając niekorzystnym dla jego teamu wydarzeniom. Po rozmowie mistrzynie Polski włączyły drugi bieg, wypracowując sobie dwunastopunktowy dystans. Z taką też zaliczką jak się okazało spędziły długą przerwę, zyskując jednocześnie poczucie pewnego rodzaju komfortu. Nieźle spisała się Justyna Żurowska, umieszczając piłkę w obręczy dwa razy z rzędu. Wspierały ją niezmordowana Beard oraz Cristina Ouvina. Na pochwały zasługiwała szczególnie Amerykanka, ewidentnie odznaczająca się wielką motywacją.
Niestety dla osób związanych z małopolskim klubem takie położenie uśpiło czujność zawodniczek, a przeciwniczki tylko bardziej zmobilizowało. Na czele grupy pościgowej stanęła Milton Jones wraz z Shay Doron. Obie raz za razem zaskakiwały defensywę Wisły i systematycznie niwelowały straty. Ponadto debiutant w rozgrywkach Euroligi umiejętnie wyłączył z gry Beard. Najgroźniejsze ogniwo w szeregach złotego medalisty Ford Germaz Ekstraklasy zostało praktycznie unicestwione, w związku z czym temu ostatniemu zmalała liczba atutów. Tylko momentami potrafił wejść na wyższe obroty. Efektem tego wraz ze startem decydującej batalii wynik brzmiał 52:52.
Ostatnia "ćwiartka" przebiegła w nerwowej atmosferze. Obie strony szły łeb w łeb i trudno było ocenić kto znajduje się bliżej końcowego triumfu. Pierwotnie więcej szans miała ekipa z Polski, ale miejscowe przechyliły szalę zwycięstwa. Wspomniane już koszykarki Tarsus uzupełniała Melisa Can. To ona trafiła pół minuty przed finiszem, po czym hiszpański opiekun wiślaczek wziął czas. Sześć sekund później akcję kolektywu wykończyła Beard i wiele wskazywało, że kibice będą świadkami dogrywki. Tymczasem odpowiedzieć zdążyła jeszcze Danielle Robinson, ustalając ostatecznie wynik pojedynku. Wobec tego w fazie play off obecnie najlepsza drużyna naszego kraju zmierzy się z Bourges Basket.
Tarsus Belediye Spor - Wisła Can Pack Kraków 72:70 (16:20, 14:22, 22:10, 20:18)
Tarsus Belediye: Milton-Jones 19, Robinson 16, Doron 14, Can 11, Talasioglu 4, Jansone 4, Askin 2, Calakoglu 2.
Wisła Can Pack: Beard 23, Żurowska 16, Charles 13, De Mondt 10, Horti 4, Ouvina 2, Krężel 2