Od początku gospodarze mieli problem ze skutecznym wykańczaniem akcji, w ich grze nie brakowało nerwowości, a zmiany i czas nie przyniosły oczekiwanego efektu, MKS przegrywał 4:12. W tym momencie dwoma szybkimi kontrami popisał się Michał Wołoszyn, a o przerwę poprosił trener Sokoła. Po niej w grze obu zespołów pojawiały się niedokładności. Mimo że dąbrowianie zdobywali punkty po akcjach z wejściem pod kosz, to przyjezdni zdołali utrzymać swoją przewagę (16:22).
Druga kwarta rozpoczęła się od trójek w wykonaniu obu drużyn, lecz potem tempo meczu spadło ze względu na niecelne rzuty. Łańcucianie przełamali się po 133 sekundach, za sprawą Damiana Pielocha (który ponownie w tej odsłonie trafił za trzy). Koszykarze Sokoła zaczęli grać skuteczniej, ale gospodarze ciągle nie mogli rozegrać udanej akcji, a do tego przegrywali walkę na tablicach. W tej kwarcie silną stroną zawodników MKS-u mogły być rzuty wolne, ale wykorzystali oni jedynie cztery z ośmiu prób. Mimo tak niskiej skuteczności, właśnie dzięki rzutom osobistym zdobywali kolejne punkty. Jednak na drugie - i zarazem ostatnie - trafienie z gry dąbrowianie czekali trochę ponad osiem minut, gdy po raz drugi zza linii 6,75 m w tej odsłonie trafił Mateusz Dziemba.
W pierwszej połowie lepiej zaprezentowały się Sokoły, przede wszystkim dzięki świetnej postawie Pielocha, który zdobył 15 punktów. Ten zawodnik miał duży udział w uzyskaniu prowadzenia (37:26).
Dąbrowianie długo nie wychodzili z szatni, a po rozpoczęciu drugiej połowy grali lepiej, lecz nie ustrzegali się błędów. Mimo że obu zespołom zdarzały się niedokładności, to gra była wyrównana, przez co przyjezdni cały czas utrzymywali bezpieczną przewagę. W miarę upływu czasu gospodarze prezentowali się coraz lepiej. - Po dużej reprymendzie od trenera wyszliśmy na drugą połowę bardziej skoncentrowani - przyznał Łukasz Grzegorzewski, który w tym meczu grał jako rozgrywający.
Zagłębiacy cały czas walczyli - pokonali już swoje słabości, dzięki czemu celniej rzucali, teraz grali o pokonanie rywali. W trzeciej kwarcie wychodziło im bardzo dużo akcji, co sprawiło, że zatrzymali łańcucian. Po fantastycznej akcji Jakuba Karolaka, z wejściem pod kosz, na tablicy wyników pojawił się remis, natomiast ostatnia akcja odsłony należała do Grzegorzewskiego, który lay-upem dał swojej drużynie drugie prowadzenie - MKS zaczął mecz od wyniku 2:0 - w tym spotkaniu (56:54).
Skuteczna gra w trzeciej odsłonie, w której MKS zdobył 30 punktów (z czego 10 punktów było autorstwa Karolaka), przy 17 "oczkach" rywali, wskazywała na zaciętą ostatnią kwartę. Jednak przewaga, uzyskana dzięki bardzo dobrej końcówce, sprawiła, że początek czwartej odsłony należał do dąbrowian, którzy złapali odpowiedni rytm gry. Łańcucianie nie odpuszczali, gdyż ciągle liczyli się w walce o zwycięstwo.
Gra była bardzo emocjonująca, o czym świadczyły między innymi ekspresyjne reakcje ławki rezerwowych MKS-u, która "żyła" każdą akcją. Wybuch radości spowodował dunk Marka Piechowicza, ustalający wynik na 59:57. - No tak, wsad był efektowny, tyle mogę powiedzieć na temat swojej gry - przyznał lakonicznie starszy z braci Piechowiczów. W piątej minucie MKS-owi zostało odgwizdane piąte przewinienie, lecz przyjezdni nie byli w stanie wykorzystać tego faktu.
Mimo że Zagłębiacy kontrolowali wydarzenia na parkiecie, to wciąż zdarzały im się proste straty, które mogły przyczynić się do odwrócenia losów meczu. Tak się jednak nie stało, Sokoły nie zdołały już zagrozić przeciwnikowi. - To był mecz walki, trzeba było walczyć pod koszem, wykorzystaliśmy mniej koszykówki, a tak naprawdę więcej siły, bo przepychania było mnóstwo - zauważył Marek Piechowicz.
MKS Dąbrowa Górnicza - NETO PTG Sokół Łańcut 72:64 (16:22, 10:15, 30:17, 16:10)
MKS: Wołoszyn 18, Marek Piechowicz 11 (6 as), Karolak 11, Dziemba 11, Grzegorzewski 10, Maj 8 (8 zb), Gospodarek 2, Zmarlak 1 (7 zb), Zieliński 0, Marcin Piechowicz 0.
Sokół: Pieloch 24 (4x3 pkt), Baran 9 (7 as), Gawrzydek 7, Hałas 7, Klima 6 (7 zb), Dubiel 6, Młynarski 3, Fortuna 2, Balawender 0.
A może Wielki Strateg celuje w miejsca 9/10. Byłoby to z korzyścią dla finansów klubu, bo to i sezon by się skrócił Czytaj całość