Potknięcia wzbudziły niedosyt - rozmowa z Pauliną Pawlak, zawodniczką Wisły Can Pack Kraków

Biała Gwiazda aktualnie przygotowuje się do półfinału FGE, w którym zagra z Artego Bydgoszcz. Ligowe zmagania są dla niej jednocześnie ostatnią szansą na osiągnięcie jakiegoś sukcesu w tym sezonie.

Adam Popek: W miniony weekend zagwarantowałyście sobie udział w następnej rundzie play off, która dla was będzie chyba takim aktualnie największym wyzwaniem, bo realnie rzecz biorąc główny cel stanowi udział w samym finale, dającym jednocześnie przepustkę do Euroligi. A to możliwe jest do osiągnięcia właśnie poprzez przejście nadchodzącej fazy.

Paulina Pawlak: Bez wątpienia wspomniana kwestia pozostaje najistotniejsza, zwłaszcza, że odpadłyśmy wcześniej z walki na innych frontach. Jak wiadomo w FinalEight Euroligi nie udało się zagościć, a krajowe zmagania pucharowe zwieńczyłyśmy drugą lokatą. Dlatego, mówiąc o przyszłości, chcemy ugrać ile się da w Ford Germaz Ekstraklasie, a ja wciąż uważam, że jesteśmy w stanie osiągnąć zadowalający wynik. Nie będzie oczywiście łatwo, jednak nakreśliliśmy sobie pewną drogę. Koncentrujemy myśli przy rywalizacji z Artego Bydgoszcz. Niestety ciągle przytrafiają się różne przeszkody, m in. kontuzje paru kluczowych zawodniczek czy wypadek losowy Tiny Charles. Przez to nie trenujemy w pełnym składzie, co generalnie utrudnia zadanie. Niemniej próbujemy oderwać się od kłopotów. Liczę, iż za tydzień wszystkie dziewczyny będą gotowe, nawet po minimalnej liczbie odbytych zajęć.

Powiedziałem jedynie o awansie do decydującej serii gier, ponieważ główny konkurent - CCC Polkowice wydaje się prezentować naprawdę wysoką formę, a poza tym sama napomniałaś o wielu przeciwnościach jakie dotykają zespół.

- Polkowiczanki są faktycznie zdecydowanie silniejsze aniżeli rok temu. Myślę, że obecność trenera Jacka Winnickiego sporo pomogła. Ja nawet przed inauguracją sezonu wiedziałam, iż drużyna zostanie mocno odmieniona in plus. Z tym, że my teraz bardziej mamy na uwadze batalie przeciwko bydgoszczankom, które również tworzą mocny kolektyw. Gdy zakończymy je zwycięsko, rozpoczniemy analizę pod kątem następnego oponenta.

O tyle możecie mówić o komforcie, że niedawno pokonałyście ekipę z województwa Kujawsko Pomorskiego w ramach ViaSMS.pl Cup, dzięki czemu zyskałyście przewagę mentalną.

- Udowodniłyśmy sobie, że da się. Wcześniej w lidze także triumfowałyśmy, choć we własnej hali akurat poniosłyśmy porażkę. Niemniej półfinałowi towarzyszy inna ranga. Każde ze starć będzie wyczerpujące, lecz wierzymy, że wygramy i nie zawiedziemy.

Paulina Pawlak wierzy, że Wisła poradzi sobie z Artego w półfinałowej rywalizacji
Paulina Pawlak wierzy, że Wisła poradzi sobie z Artego w półfinałowej rywalizacji

Przypuszczam, iż szczególnie pożądacie korzystnych rezultatów w Bydgoszczy. Gdy to założenie zrealizujecie, u siebie powinno pójść teoretycznie łatwiej.

- Tak, postaramy się nie potknąć i przywieźć pełną pulę. Ogromne znaczenie ma pierwsze spotkanie. Gospodynie, jak sądzę, zdają sobie sprawę, że grają o wszystko, więc za nic się nie poddadzą. Wobec tego nam pozostaje postawienie twardych warunków. Przygotowujemy formę, aby osiągnąć optymalny poziom i nic nie stoi na przeszkodzie, żeby odnieść sukces.

Oprócz kontuzji musicie dodatkowo zaprezentować większą konsekwencję, systematyczność. Wahania ogólnej dyspozycji niejednokrotnie krzyżowały przecież plany.

- Rzeczywiście minione miesiące charakteryzują się nierównością. Zanotowałyśmy zbyt wiele słabych występów jak na ten poziom i rozumiem działaczy, którzy są zdenerwowani, bo kilka przegranych meczów mogło wyglądać zupełnie inaczej. De facto należało w nich pokazać wyższość.

Najlepszy przykład stanowi trzecia konfrontacja ćwierćfinałowa z AZS-em Gorzów, gdzie w drugiej połowie roztrwoniłyście prawie całą przewagę i zgotowałyście małą nerwówkę.

- Owszem. Akademiczki akurat zostawiłyśmy w pokonanym polu, gdyż nie dysponowały one aż takim potencjałem, ale gdyby naprzeciwko stał lepszy team różnie mogłoby się to potoczyć. Podobny scenariusz doświadczyliśmy w boju pucharowym z CCC. Fatalny początek, a potem co najmniej przyzwoite 25 minut. Tylko, że Pomarańczowe nie straciły inicjatywy i pościg nie przyniósł profitów. Nie mają prawa powtórzyć się momenty, kiedy prowadzimy dwudziestoma punktami i przestajemy bronić, bądź wychodzimy z szatni zdekoncentrowane. Bez względu na rywala należy zadbać o parę detali, które tworzą solidny całokształt.

Zgodzisz się ze stwierdzeniem, że sedno sprawy tkwi w sferze mentalnej?

- Masz poniekąd rację. Jakieś rozkojarzenie, brak "czystej" głowy często znajdują przełożenie w boiskowych poczynaniach. Jednak zbyt wiele złych rzeczy się wydarzyło, żeby nie zdawać sobie z tego sprawy. Jesteśmy generalnie doświadczone, więc zauważamy błędy.

Analizując konkretne sytuacje, aż prosi się o wyzwolenie tak zwanego instynktu zabójcy. Jeśli wypracowujecie sobie dogodną przewagę, to nie może być mowy o oddawaniu "koszulki lidera". Trzeba maksymalnie skarcić przeciwnika.

- Ewidentnie ten czynnik stanowi towar deficytowy. Właściwie od startu tego nie robiłyśmy, a szkoda, ponieważ przyszły negatywne konsekwencje. Nie wiem dokładnie w czym tkwi problem. Czy w nastawieniu psychicznym, czy łagodnym traktowaniu po niepowodzeniach? Może powinnyśmy być trzymane "krócej"? Nie chodzi o kary, raczej skrupulatne wyciąganie wniosków. Zarówno kolektyw jak i włodarze powinni się zastanowić, którą ścieżkę obrać, a co za tym idzie nie popełniać podobnych "przewinień" w przyszłości. Szczególnie porażki z teoretycznie słabszymi kosztują nas bowiem najwięcej. Gdybyśmy w Eurolidze nie zaliczały wpadek, play offy mogły wyglądać znacznie pozytywniej i może rozmawialibyśmy w Jekaterynburu, nie Krakowie. Wiem, że od razu przywołuje się kontuzje czy pozostałe niedogodności, lecz to nie do końca tłumaczy efekty.

Kapitan Białej Gwiazdy odczuwa jednocześnie spory niedosyt po odpadnięciu z Euroligi
Kapitan Białej Gwiazdy odczuwa jednocześnie spory niedosyt po odpadnięciu z Euroligi

Czujesz duży zawód z powodu takiego obrotu sprawy?

- Tak, szczególnie po europejskich pucharach. Wbrew rzeczywistości uważam, że jesteśmy lepsze aniżeli drużyna z Bourges i przegrywając z nią rywalizację o turniej w Rosji pojawił się ogromny niedosyt. Przecież w trzeciej potyczce długo byłyśmy bliżej glorii chwały! Niemniej zawiodłyśmy siebie, klub, kibiców… Wiemy jakimi możliwościami dysponujemy i teoretycznie obecność pośród ośmiu najlepszych ekip kontynentu wydawała się być w zasięgu. Tymczasem pojawił się ból. Cóż, ja odbieram złe bodźce w kategoriach mobilizacji. Jedyne co możemy zrobić to spróbować coś jeszcze osiągnąć, żeby potem pamiętać tylko dobre epizody.

Tworząc zespół sportowy w pewnym stopniu jesteście na siebie skazane. Taki cykl pracy trwa od sierpnia. Świetnie byłoby zwieńczyć wspomniany okres jakimś poważniejszym zwycięstwem.

- Sądzę, że każdemu na tym zależy. W końcu zawsze miło jest spędzać wakacje ze świadomością należycie spełnionego obowiązku. Wcześniejsze potknięcia wzbudziły niedosyt, więc bez wątpienia czujemy zwiększoną motywację. Wbrew wielu zdarzeniom, urazom oraz zmianie pierwszego trenera pozostajemy tą samą ekipą. Stoimy po jednej stronie. Najbliższe dni poświęcimy ciężkim treningom, by forma zwyżkowała i musimy funkcjonować wspólnie, nie zaś opierając poczynania o jednostki. Gdy będziemy razem na boisku i poza nim, zdołamy przeciwstawić się nawet CCC.

A jak oceniasz pracę z trenerem Golańskim?

- Jest on młodym, ambitnym szkoleniowcem, który ciągle w nas wierzy, robi wszystko żeby pomóc. To podbudowuje. Wprowadzamy małe korekty i zobaczymy jak się życie potoczy.

Źródło artykułu: