Patryk Butkowski: Panie trenerze, jakie to uczucie wrócić do Starogardu Gdańskiego? W końcu w stolicy Kociewia odniósł pan jeden z największych sukcesów w swojej karierze. Kibice przed spotkaniem przywitali pana oklaskami. Uważam, że to bardzo miłe z ich strony i pamiętają co Zoran Sretenovic zrobił dla drużyny Polpharmy.
Zoran Sretenovic: To bardzo miłe wrócić tu, gdzie zdobyłem z zespołem puchar i Superpuchar Polski. Cieszę się, że zobaczyłem wielu znajomych i przyjaciół, ale wiadomo, że przyjechałem z innym teamem i o tej miłości trzeba zapomnieć, a skupić się wyłącznie na meczu i na tym, aby moja drużyna odniosła zwycięstwo. Wielka szkoda, że się nie udało.
Pana ekipa w czwartek skompromitowała się w Gdyni. Tym razem było trochę lepiej, lecz znów nie udało się wygrać. Była w zespole gości szczególna motywacja przed tym pojedynkiem?
- Usiedliśmy po tym meczu i zaczęliśmy rozmawiać. Myślę, że moi zawodnicy sami stwierdzili, że takie zachowanie na boisku jest nie do przyjęcia. Powtarzaliśmy sobie ciągle co musimy poprawić, a tym bardziej bardzo chcieliśmy wygrać tutaj. To byłoby podwójne zwycięstwo, gdyż walczyliśmy z Polpharmą o miejsca 7,8. No cóż poradzić, walczymy dalej.
Sobotni mecz, a także kompromitacja w Trójmieście są kroplą w morzu od tych wszystkich oczekiwań kibiców, którzy marzyli, że w Koszalinie można powalczyć nawet o medal Tauron Basket Ligi. Co stało się z pana zespołem w obecnych rozgrywkach? Przecież macie na papierze dobrą drużynę, która powinna bić się z najlepszymi.
- Trudno o tym mówić. Na pewno widzę, że nie gramy tak jak powinniśmy. Dlaczego tak się dzieję? Nie chcę wierzyć, że moi zawodnicy myślą już o końcu sezonu. To nie przystoi sportowcom. Każdy powinien zawsze walczyć do końca.
Nie wydaje się panu, że problemem są ciągłe zmiany w drużynie? Przyjście Camerona Bennermana, odejście. Do tego pożegnanie się z Robertem Skibniewskim. To na pewno nie pomogło pańskiej ekipie.
- Oczywiście, że ma pan rację. Wszystko rozpoczęło się od tego jak tutaj przyjechałem. Pojawiły się kontuzję i musieliśmy coś zrobić. Na pewno nie sprzyjało to drużynie i jest to jedna z głównych przyczyn naszych słabych wyników.
Właśnie... Od razu nasuwa się pytanie. Dlaczego pożegnał się pan z Robertem Skibniewskim, a także Cameronem Bennermanem? Przecież znał pan "Skibę" z czasów gry w Polpharmie i dobrze wam się współpracowało.
- Skiba sam przyszedł i powiedział, że od początku nie prezentuje się najlepiej w naszej drużynie. Stwierdził, że źle się tutaj czuje i jest niezadowolony z gry w klubie. Jeśli mamy niezadowolonego zawodnika, to od razu najlepiej się z nim rozstać. Przecież z niewolnika nie ma pracownika. To samo dotyczy Camerona. Zdecydowaliśmy, że najlepszą opcją będzie zerwanie kontraktu i tak też zrobiliśmy.
Oglądając spotkanie z Polpharmą mam wrażenie, że w pańskim zespole brakuje jednak typowego rozgrywającego, przywódcy, który uporządkowałby grę. Nie myśli pan o kolejnych zmianach w drużynie?
- Mogę powiedzieć, że brakuje, ale nie będzie żadnych zmian, gdyż klub nie ma możliwości finansowych. Bardzo żałuję, gdyż na pewno zmieniłbym coś jeszcze.[b]
[/b]
Skupie się już wyłącznie na starciu w Starogardzie Gdańskim. W pierwszej połowie udało się pańskiemu zespołowi zatrzymać Bena McCauleya, jednak w drugiej części meczu wyglądało to zdecydowanie gorzej. Jaki był pomysł Akademików na zatrzymanie najlepszego centra ligi?
- Oglądaliśmy bardzo dużo jego gry. Wiedzieliśmy jak mamy go bronić 1 na 1. Nie chcieliśmy go podwajać, bo wtedy on oddaje szybko piłki, a inni wykorzystują te podania. Stwierdzę, że jednak bardzo trudno zatrzymać takiego zawodnika, gdyż jest on w fantastycznej formie.
A czym zaskoczyły pana Kociewskie Diabły? Zespół Mindaugasa Budzinauskasa gra dość przewidywalnie, jednak walecznie i z wielką ambicją, a przez co wiele ekip nie potrafią znaleźć skutecznej recepty na Farmaceutów.
- Dokładnie. Ja widziałem wiele meczów Polpharmy i gra starogardzian nie zmienia się jakoś szczególnie. Jednak przyszedł ten moment, gdy ja pojawiłem się w drużynie, a moi zawodnicy zapominają o taktyce i mają dziury w głowach i nie pamiętają o tym co mamy grać.
A jakie rokowania na kolejne spotkania? Wierzy pan w awans drużyny do play-off? Walka z Jeziorem o tę ósmą lokatę na pewno nie będzie łatwa.
- Wiara jest i musi być. Ja patrzę tak na sport, gdyż tak mnie nauczono. Musimy w każdym kolejnym meczu walczyć o zwycięstwo i dawać z siebie wszystko. Mam nadzieję, że to przyniesie skutek i uda nam się awansować.