Koszykówka kobiet będzie za kilka lat zdecydowanie silniejsza - rozmowa z Dariuszem Maciejewskim

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Koszykarki KSSSE AZS PWSZ Gorzów szybko zakończyły sezon 2012/2013, bo na ćwierćfinale Ford Germaz Ekstraklasy. Przyszedł więc czas na podsumowania. W tym pomógł nam trener AZS-u, Dariusz Maciejewski.

Marcin Malinowski: Panie trenerze, na początek chciałbym krótko i ogólnikowo podsumować rozgrywki w wykonaniu pierwszego zespołu. Czy można powiedzieć, że ten trudny dla gorzowskiej koszykówki sezon był udany?

Dariusz Maciejewski: Na pewno udany. Myślę, że cel, który sobie postawiliśmy, czyli szóste miejsce, był ambitny. Tym bardziej, że znaliśmy trudną sytuację klubu, a nie znaliśmy sytuacji, jaka będzie w lidze. Najważniejsze, że pokazaliśmy, iż mimo trudności możemy fajnie pograć.

Koszykówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Tylko dla fanów basketu! Kliknij i polub nas.

Przejdźmy do szczegółów. Rywalizowaliście z zespołami różnej klasy i generalnie wyszło tak, że przeciwnicy wyżej notowani wygrywali z wami, a z tymi, którzy uplasowali się niżej w tabeli to zwyciężaliście. Czy przed sezonem zakładaliście taki obrót spraw?

- Raczej nie. Sytuacja ligi była nieprzewidywalna. Rozgrywki były bardzo trudne i dziwne. Liga przechodzi okres przejściowy, gdyż wraca pod system PZKosz. Poza tym, mieliśmy duże przerwy. Czasami nie graliśmy przez trzy tygodnie, co kiedyś nam się nie zdarzało, bo najczęściej graliśmy co trzy dni. Tydzień bez meczu to już było święto. To na pewno miało duży wpływ na ligę, która była bardzo podzielona i teraz w układzie play-off widać, że te 4-5 zespołów było poza naszym zasięgiem. Tylko Pruszków nie trafił z formą na decydującą fazę. U pozostałych widać, że są drużynami wyrównanymi, bo kolejne spotkania są meczami walki. Odstają ponad poziom i bardzo trudno było coś z nimi ugrać.

Porozmawiajmy właśnie o tych zespołach, jak Wisła Can Pack KrakówCCC Polkowice, Energa Toruń, a także o sensacji obecnych rozgrywek, Artego Bydgoszcz. Z tymi zespołami przegrywaliście, ale czy mimo wszystko można odnieść się do tych pojedynków pozytywnie? Dają one nadzieję na przyszłość?

- Mieliśmy bardzo różne mecze z tymi przeciwnikami. Niektóre będziemy pamiętać bardzo długo z tego względu, że dostaliśmy srogą lekcję. Niektóre natomiast były dla nas bardzo optymistyczne. Trzeba pamiętać o jednych i o drugich, koncentrować się na swoich błędach i patrzeć optymistycznie w przyszłość. Mamy się czym pochwalić w tym trudnym sezonie.

Trener Dariusz Maciejewski uważa, że sezon 2012/2013 był udany dla KSSSE AZS PWSZ Gorzów
Trener Dariusz Maciejewski uważa, że sezon 2012/2013 był udany dla KSSSE AZS PWSZ Gorzów

Zarówno w fazie zasadniczej, jak i w play-off tak naprawdę niewiele brakowało, by wygrywać z teoretycznie lepszymi rywalami, np. Wisłą Kraków. Szczególnie jeśli chodzi o mecze u siebie. Najczęściej decydowały końcówki spotkań. Z czego to wynikało?

- Szerszy skład. Zawsze w meczach, gdzie mieliśmy szansę powalczenia to jedna czy dwie zawodniczki w samej końcówce nie grały z powodu przewinień. Zmiany były jakościowo słabsze, bo jest różnica między piątką starszych zawodniczek, a tą młodzieżą, która ma na pewno szanse w perspektywie najbliższych lat. Na dzień dzisiejszy jednak zdecydowanie odstaje. Zejście choćby jednej zawodniczki za pięć fauli było dużym utrudnieniem dla nas.

Teraz kilka słów o składzie. Konkretna ocena poszczególnych zawodniczek drużyny. Kto na plus, a kto na minus?

- Bardzo trudno ocenić jednoznacznie. Były duże rotacje. Ariana Moorer zrobiła swoje. W momencie, kiedy Kasia Dźwigalska dochodziła do pełnej sprawności po urodzeniu dziecka to była graczem, która nam pomogła w meczach z dołem tabeli. Sybil Dosty to na pewno gracz, który ma duże możliwości i ogromnie wzmocniła nas na tablicach. Mogła zagrać lepiej, ale można być z niej zadowolonym. Najjaśniejszym punktem zespołu i zawodniczek amerykańskich była Chinny (Nwagbo - dop. red.). Kilka bardzo dobrych meczów, kilkanaście dobrych, bardzo mało tych słabych. Z pewnością lider zespołu. Jeśli chodzi o polskie zawodniczki to wiadomo, że skoro mieliśmy krótszą ławkę to przeciwnik wiedział, na kim się koncentrować. Bardzo trudne życie miała w tych rozgrywkach Agnieszka Skobel, ale mimo wszystko oceniam ją pozytywnie. Miała kilka dobrych meczów, ale jest też świadoma i z niektórych nie była zadowolona. Agnieszka Makowska wykazała się dużą walecznością, odwagą w podejmowaniu decyzji. Skuteczność na początku sezonu była jej słabszą stroną, ale później weszła na wyższy poziom. Aczkolwiek w niektórych meczach brakowało jej w końcówce, bo siedziała na ławce za pięć fauli, a więc była zbyt impulsywna. Był to jednak mocny punkt drużyny. Kasia Dźwigalska dochodziła mozolnie do siebie. Z meczu na mecz, z treningu na trening widać było, że jest coraz lepszą zawodniczką, czyli taką, jaką ją zapamiętaliśmy. Na pewno potrzeba jej dobrego treningu. Pracuje ze mną już 10 lat i opuściła może jeden trening, a rok czasu, który poświęciła na urodzenie dziecka, na pewno odbił się na jej dyspozycji. Młodzież trzeba ocenić pozytywnie. Zabrakło wisienki na torcie w rozgrywkach młodzieżowych. Gdyby zdobyły medal to można by je ocenić na piątkę. Tak tylko czwórka. One są tą częścią klubu, która daje nam dużo optymizmu. Mamy świadomość, że czeka je jeszcze dużo pracy. Potrzeba im ogrania i siły fizycznej. Pracujemy nad tym. To nasza przyszłość.

Wracając do Amerykanek. W trakcie sezonu pożegnaliście się z Arianą Moorer i Sybil Dosty. Co dokładnie było tego powodem?

- Ariana była zakontraktowana tylko dlatego, że była świadomość, iż Kasia Dźwigalska do grudnia nie dojdzie do dyspozycji, którą gwarantowałaby pierwsza rozgrywająca. Stąd był pomysł na młodą dziewczynę, bezpośrednio po studiach. Ona swoje zadanie wypełniła, po czym ze względów oszczędnościowych rozwiązano z nią kontrakt. Sybil Dosty zrobiła swoje. Później miała trudną sytuację w rodzinie i poprosiła nas o to, żeby wrócić do kraju. Pozwoliliśmy na to. Byliśmy świadomi, że nawet z Sybil przejście Wisły graniczyło z cudem. Może udałoby się urwać jeden pojedynczy mecz, ale w play-off do trzech zwycięstw jest niemożliwe, by pokonać taki zespół. Rozwiązanie kontraktu było wygodne dla klubu pod względem finansowym. Porozmawiajmy teraz o przyszłości. Obecnie ponad 300 dziewczynek bierze udział w programie "Nauka, Sport, Przyszłość". Jakie nadzieje związane są z tym programem i jaki będzie dalszy rozwój tej inicjatywy?

- Rozwija się to bardzo dobrze. Wszystkie ośrodki w pełni rozumieją inicjatywę. Bardzo duże zaangażowanie władz, dzieci, rodziców i nauczycieli. Te eventy, który robimy raz na kwartał, pokazują, że idziemy w dobrym kierunku. Ja w tej chwili objeżdżam wszystkie szkółki i patrzę, co jest dobre, a co złe, co trzeba poprawić. Dużo teraz pracy organizacyjnej, u podstaw, by ujednolicić program, ulepszyć go. Tylko wzorowe szkolenie mnie interesuje. Musimy to przerobić w jakość i mieć pomysł na dalsze szkolenie. Wybiegamy kilka lat w przód. W niektórych miejscowościach jest ogromny "boom" na koszykówkę. Teraz otwieramy nową szkółkę w Zbąszyniu, a więc już w Wielkopolsce. Na pierwsze spotkanie jest już zapisane 85 dzieci i trzeba myśleć o selekcji. Nie stać nas na to, by w danej miejscowości mieć kilka grup.

Ile obecnie jest ośrodków?

- Obecnie jest 14 grup w 11 ośrodkach, w dwóch województwach. Teraz, jak już wspomniałem, wchodzimy do Wielkopolski (Zbąszyń). Zgłaszają się następne miejscowości. W tej chwili jednak nie obiecujemy niczego nowego. Dogramy to, co zaczęliśmy i będziemy się starać, żeby jak najlepiej przedstawić to pani minister. Objęła ona nas honorowym patronatem, co jest wielkim sukcesem programu. Interesuje nas, aby rozwinęło się to na nasz region, a później będzie na całą Polskę, bo jest to doskonały program, żeby można było tą koszykówkę u podstaw ulepszyć, a z tego znajdzie się potem wspaniały ludzki materiał. Koszykówka kobiet będzie za kilka lat zdecydowanie silniejsza.

Pozostajemy w temacie przyszłości, powracając jednak do pierwszego zespołu. Zakończyliście już sezon 2012/2013. Co będzie teraz? Liga wraca pod zarząd PZKosz, choć nie będzie to miało jakiegoś ogromnego znaczenia. Wejdzie jednak przepis o obowiązku przebywania dwóch Polek na parkiecie. Co pan o tym sądzi?   - To jest dobra zmiana, ale myślę, że dla naszego klubu wprowadzona o dwa lata za szybko, ponieważ myśleliśmy, by oprzeć ten zespół na Polkach, ale to, co robimy, na poziomie ekstraklasy przyniosłoby nam efekt gdzieś za dwa lata. Czeka nas więc znowu bardzo trudny sezon. Poziom zawodniczek polskich jest trudny. Liczymy się z tym, że Agnieszka Skobel odejdzie. Skończył jej się kontrakt. Od trzech lat była to ostoja klubu. W tej chwili ma zapewne wiele propozycji. My również złożyliśmy swoją. Może uda się ją zatrzymać, ale trzeba się liczyć z tym, że może jej nie być. Będziemy szukać wzmocnień. Zobaczymy jeszcze, jaki będzie budżet. W tej chwili trudno mówić o czymkolwiek, bo pracujemy na razie nad budżetem. Jak będę miał sygnał, że mogę wykonać pewne ruchy transferowe to na pewno to zrobię. Przyjdzie na to czas. Jesteśmy bardzo mocno do przodu, w stosunku do lat wcześniejszych, szczególnie w porównaniu do poprzedniego roku, bo już dzisiaj wielkim sukcesem naszego klubu jest to, że miasto nas doceniło wśród tych pięciu dyscyplin, na które miasto będzie stawiać. Myślę, że swoją postawą na to zasłużyliśmy. To duży krok do przodu. Mamy jednak dużo pozytywów. Długie kontrakty ma młodzież, czy Kasia Dźwigalska. Muszę jednak czekać na sygnał od prezesa, by wiedzieć, w jakich warunkach finansowych się obracać.

Przynajmniej w ostatnich dwóch latach wielokrotnie padał temat pana odejścia z Gorzowa, by trenować inną drużynę. Tym razem nic się w tej sprawie nie dzieje?

- Nie myślę już o propozycjach z zewnątrz. Koncentruję się na tym, co jest tutaj. Dałem słowo wszystkim rodzicom i dzieciom, że program "Nauka, Sport, Przyszłość" musi być doprowadzony do końca.

Jak już wielokrotnie powiedzieliśmy, to był trudny sezon dla AZS-u PWSZ. Przyszły także się taki zapowiada. Nie mniej jednak jesteście w lepszej pozycji i powoli zaczynacie się odradzać.

- Było bardzo źle. Nie nagłaśnialiśmy tego. Nie chcieliśmy nikogo stawiać przed ścianą. Była myśl, że możemy nie wystartować na poziomie ekstraklasy. Pokonaliśmy to jednak i to było najważniejsze. W tej chwili nie myślimy już w tych kategoriach. Teraz myślimy o przyszłości najbliższej i długofalowej. Mamy pomysł na to wszystko. Coraz więcej chętnych ludzi jest do pomocy, nawet w tych ciężkich czasach.

Ostatnie pytanie. Trwają półfinały Ford Germaz Ekstraklasy. Kogo pan typuje do mistrzowskiego tytułu, a kogo do pozostałych miejsc?

- W tym sezonie myślę, że Wisła z Polkowicami powinny znaleźć się w finale. To w tej chwili dwa najbogatsze i najlepsze organizacyjnie zespoły, które mają największy potencjał, jeśli chodzi o zawodniczki. Nie powinno być niespodzianki, choć Artego i Energa to nie zespoły, które się poddadzą, ale będą walczyć do końca. W małym finale będzie bardzo ciekawe, bo Bydgoszcz i Toruń to derbowe rozgrywki. Są bardzo "anty" na siebie nastawione. Spodziewam się może bardziej emocjonujących meczów o brąz niż o finał.

Źródło artykułu: