Już na samym początku widać było, że tym razem gospodarze będą musieli odznaczyć się znacznie większym wysiłkiem, aby osiągnąć zamierzony cel. Siedlczanie bowiem doskonale zdawali sobie sprawę, iż ewentualna przegrana zmniejszy ich szanse na utrzymanie ligowego bytu, co z pewnością stanowiło niepożądany scenariusz. Dlatego też za sprawą Rafała Kulikowskiego oraz Radosława Basińskiego non stop nękali defensywę rywala, licząc, iż w ten sposób uda się zyskać jakąś zaliczkę.
Podopieczni Mariusza Zamirskiego jednak czuwali nad sytuacją. Fakt faktem nie przeważali, ale dotrzymywali kroku ekipie z Mazowsza poprzez wykorzystywanie warunków wzrostowych Dariusza Wyki. Młody podkoszowy zanotował świetny start i w dużej mierze dzięki niemu nie przegrywali oni po pierwszej kwarcie.
W drugiej odsłonie sytuacja trochę się odwróciła. Goście nie rezygnowali, realizując sumiennie swoje założenia. Sporą aktywność przejawiał Kamil Sulima. Wspomagał go doświadczony Przemysław Lewandowski. Ich celne rzuty spowodowały, że w pewnym momencie wynik brzmiał 27:35 i nadsański kolektyw, który notował wówczas ewidentnie słabszy fragment, otrzymał znak ostrzegawczy.
Widząc to Grzegorz Płocica postanowił wziąć sprawy w swoje ręce i zniwelować powstały dystans. W ten sposób pozycja wyjściowa przed następną połową jeśli chodzi o wicemistrza Polski z lat dziewięćdziesiątych uchodziła za akceptowalną.
Kiedy po zmianie stron siedlczanie odważnie ruszyli do ataku, stosunkowo łatwo przechodząc zasieki obronne oponenta, wydawało się, że wyrównają stan rywalizacji o pozostanie na zapleczu ekstraklasy. Emanowali oni większą wolą walki, co znajdowało przełożenie w najważniejszej ze statystyk.
Niemniej "Lonia" nie powiedziała ostatniego słowa. Mozolnie, lecz konsekwentnie biła się o swoje. Coraz częściej punktowali Wyka i Płocica. Ten duet uzupełniał Michał Musijowski. Pewnie gdyby nie głupie błędy z końcówki trzeciej "ćwiartki" team szybciej wyszedłby na czoło, ale wobec ich zaistnienia marzenia należało odłożyć.
Podczas decydującej batalii prowadzenie zmieniało się jak w kalejdoskopie. Najistotniejsze akcje miały miejsce w ostatnich 120 sekundach. Pierwotnie bliżej glorii chwały znajdowało się SKK, bazujące na doświadczeniu Basińskiego i Marcina Chodkiewicza. Jednak rzeczywistość większą radość przyniosła Polonii. Fantastycznie zachował się Płocica, najpierw zbierając piłkę w ataku, a potem samemu umieszczając ją parokrotnie w koszu. Doświadczony obwodowy jednocześnie sprawił, iż podkarpacki klub uniknął porażki i do utrzymania w pierwszej lidze brakuje mu małego kroku.
Budimpex-Polonia Przemyśl - SKK Siedlce 65:62 (17:17, 15:18, 15:17, 18:10)
Polonia: Płocica 17, Wyka 16, Musijowski 10, Przewrocki 10, Mikołajko 7, Zabłocki 3, Bal 2, Kolowca 0.
SKK: Chodkiewicz 14, Sulima 14, Basiński 10, Lewandowski 10, Kulikowski 8, Bal 2, Czyż 2, Rapucha 2, Deja 0, Sobiło 0.
Stan rywalizacji: 2-0 dla Polonii. Następny mecz w sobotę w Siedlcach.