Dawid Borek: Raz gwizdnę tak, raz tak...

Nie od dziś wiadomo, że poziom sędziowania spotkań polskiej ligi koszykówki do najwyższych nie należy. Podczas spotkań nie brakuje kontrowersji spowodowanych dziwnymi decyzjami arbitrów.

Emocje, adrenalina, nerwy - podczas spotkania koszykówki takie zjawiska są normalne. Zresztą nie chodzi tu tylko o koszykówkę, taki już jest sport. Rozumiem, że czasami zawodnicy nie wytrzymują presji i napięcia związanego ze swoim występem i sytuacją na parkiecie, czy innym miejscu "pracy".

Swojego zachowania podczas spotkania Trefl Sopot - Stelmet Zielona Góra nie opanował Quinton Hosley, który sprowokowany przez Marcina Stefańskiego odepchnął swojego rywala, a następnie powiedział mu kilka zapewne niecenzuralnych słów. Jeden z gwiazdorów Tauron Basket Ligi decyzją sędziów został ukarany faulem dyskwalifikującym, co wiązało się z przyspieszoną wizytą "T2" w szatni. Warto dodać, że wobec zawodnika Trefla nie orzeczono żadnej kary - chociażby faula technicznego. A jakoś nie chce mi się wierzyć, że "Stefan" jest bez winy - nie okazujący na co dzień emocji Hosley sam z siebie by przecież aż tak nie wybuchnął.

- Sądzę, że nie było to sprawiedliwe zwycięstwo Trefla Sopot, ponieważ najpierw chciałbym zapytać Stefańskiego, co powiedział Hosley'owi. Jeśli potwierdzi się to, co usłyszałem w trakcie spotkania, opublikujemy te słowa. Za takie zwroty powinno się dyskwalifikować graczy. Nie mam jednak wątpliwości, że sama kara dla Hosley'a była słuszna. Czasami istotna jest nie tyle sama reakcja, ale także powód, dla którego dany człowiek się zachowuje w taki sposób - powiedział Mihailo Uvalin, trener Stelmetu.

Przed kilkoma tygodniami podobna sytuacja miała miejsce podczas meczu Anwil Włocławek - Energa Czarni Słupsk. W Hali Mistrzów doszło do spięcia na linii Ruben Boykin - Valdas Dabkus. Zawodnicy starli się przy walce o zbiórce, po czym Amerykanin uderzył Litwina w twarz. W tym wypadku sędziowie orzekli jedynie faul niesportowy, co wiązało się z dwoma rzutami wolnymi. Wprawdzie zarządcy ligi już po spotkaniu ukarali Boykina karą finansową w wysokości 8000 zł. Nie chodzi tu jednak o pieniądze, a o fakt - dwie takie same sytuacje, a rodzaj przewinienia jest już inny.

I tu moje pytanie - jak to jest, że polscy sędziowie za każdym razem inaczej interpretują sytuację na parkiecie? Czy arbitrzy faworyzują drużyny, zawodników? To nie jest pierwsza taka sytuacja. Sam Łukasz Koszarek w jednym z pomeczowych wywiadów wyraźnie stwierdził, że poziom sędziowania stoi na marnym poziomie - przez dwie kwarty można grać nieco ostrzej, agresywniej i co najważniejsze, bez gwizdków orzekających faul. W drugiej połowie arbitrzy gwiżdżą już przy każdym, nawet najdrobniejszym kontakcie. Godne zastanowienia...

Źródło artykułu: