Być świadkami sensacji - zapowiedź rywalizacji UMKS Kielce - Znicz Basket Pruszków

Najwyżej notowany zespól w fazie play-out - Znicz Basket Pruszków jedzie do Kielc, aby zmazać plamę po wpadce u siebie i na boisku rywala zapewnić sobie utrzymanie.

Rafał Starosta
Rafał Starosta

Ciekawie zapowiadają się kolejne dwa pojedynki o utrzymanie w parze Znicz Basket Pruszków - UMKS Kielce. Po dwóch spotkaniach rozegranych na Mazowszu mamy remis 1:1 i podopiecznych Michała Spychały czeka trudne zadanie.

Znicz rywalizację w fazie play-out rozpoczął od zwycięstwa. W pierwszym, sobotnim spotkaniu może nie zagrali dobrze, co ich rywale sami sobie przegrali to spotkanie. UMKS przy tylko 20 proc. skuteczności zdobył... 23 punkty, najmniej w historii od czasu wprowadzenia statystyk w I lidze. Dzień później nastąpiło odrodzenie kielczan. W pierwszej kwarcie zdobyli więcej punktów niż w całym poprzednim spotkaniu. Trener Rafał Gil tchnął w swoich zawodników ogrom wiary i przełożyło się to na grę. Przez całe spotkanie prowadzili, choć gdyby w końcówce za faule boiska nie opuścił lider Pruszkowa - Przemysław Szymański (21 pkt w I spotkaniu, 6 w II), mogliśmy być świadkami choćby dogrywki. Ostatecznie beniaminek wygrał 71:64 i na swoim parkiecie będzie starał się o niespodziankę.

- Dwumecz w Pruszkowie wyszedł nam w miarę dobrze, nie udało się wygrać już w pierwszym spotkaniu, ale jest 1:1. Nieważne, iloma punktami się przegrywa, ale by wyciągnąć wnioski - powiedział opiekun UMKS-u. - W pierwszym spotkaniu byliśmy spięci, źle weszliśmy w mecz, nie wyszły nam pierwsze trzy rzuty, do tego dwie straty. Dodatkowo mieliśmy słabą skuteczność, także z linii rzutów wolnych, gdzie punkty zdobywa się najłatwiej. Dzień później grały te same ekipy i wyglądało to zupełnie inaczej - dodaje.

W drużynie UMKS-u dużo zależy od Huberta Makucha. W pierwszym meczu w Pruszkowie nie mógł złapać rytmu meczowego i nie zdobył nawet punktu. Dwadzieścia cztery godziny później na boisku był to już inny zawodnik - 17 punktów, 3 zbiórki i 3 asysty. To głównie dzięki niemu UMKS nadal ma szanse na pozostanie w I lidze. Postawa Makucha ma kluczowe znaczenie dla liderów drużyny - Rafała Króla czy Marcina Wróbla, których nie raz musi ktoś odciążyć od gry. - Jak powiedział trener Spychała - jesteśmy drużyną, której nie można dać się rozbujać - dlatego też w sobotę i niedzielę musimy to zrobić - stwierdził trener Gil.

Pomimo tego, że UMKS gra u siebie, to faworytem pozostaje Znicz. To doświadczona drużyna, choć zbyt często zdarzają jej się wpadki. O jej wartości na pewno świadczyć będą najbliższe spotkania, bo w tym sezonie ich problemem jest utrzymanie równej formy przez kilka kolejek. Jeśli nie wygrają pierwszego spotkania, to w niedziele możemy być świadkami dużej sensacji.

- Jeśli chcemy zakończyć rywalizację przed własną publicznością, to musimy wygrać oba mecze, czyli trzy razy z rzędu pokonać Znicz, co może być bardzo trudne. Ale w sporcie wszystko jest możliwe - dodaje opiekun beniaminka.

Pierwszy pojedynek w sobotę, 13 kwietnia o 17.30, drugi, dzień później, 14 kwietnia, również o 17.30. Jeśli drużyny wygrają po jednym spotkaniu, piąte - decydujące - rozegrane zostanie 20 kwietnia w Pruszkowie.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×