Przegrywając w ostatnim meczu fazy szóstek w Gdyni, Anwil Włocławek "skazał" się na grę z mistrzem Polski w ćwierćfinale play-off. W powszechnej opinii Asseco Prokom to najłatwiejszy rywal spośród wszystkich, choć nieco inne zdanie ma Marcus Ginyard, amerykański skrzydłowy Anwilu. - Niedocenianie Asseco Prokomu to błąd. Trzeba nadal pamiętać, że to jest mistrz. Wszyscy mówią, że będzie łatwiej, niż byłoby z Energą Czarnymi, ale tego już się nie dowiemy - mówi 26-letni zawodnik.
Koszykówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Tylko dla fanów basketu! Kliknij i polub nas.
- Gdynianie mają bardzo doświadczonych zawodników, część z nich grała w Eurolidze, gdzie mierzyli się z najlepszymi graczami Europy. To na pewno sprawia, że teraz, pomimo różnych problemów kadrowych, oni nadal są w stanie grać dobry basket. W ich grze podoba mi się to, że stawiają na maksymalną zespołowość - dodaje Ginyard.
Chcąc awansować dalej, włocławianie przede wszystkim muszą znaleźć receptę na dwóch zawodników: Przemysława Zamojskiego oraz Rasida Mahalbasicia. Ten pierwszy w każdym meczu w szóstkach notuje przeciętnie 15,1 punktu na skuteczności powyżej 40 procent z gry, a drugi legitymuje się średnimi na poziomie 14,5 punktu oraz 9 zbiórek. - Od tej dwójki zależy naprawdę dużo. Oni wywierają największy wpływ na grę zespołu i to na nich najbardziej się skoncentrujemy - wyjaśnia Ginyard.
- Wszyscy wokół mówią, że Asseco Prokom to łatwiejszy rywal i ja się zgodzę pod jednym warunkiem. Jeśli my wykorzystamy potencjał, który w nas drzemie. Oni grają bardzo mądrze, więc musimy wykorzystać nasz atletyzm, bo wydaje mi się, że jesteśmy bardziej atletycznym zespołem, oraz lepiej grać w elemencie, w którym moglibyśmy dominować. Chodzi mi o zbiórki, bo mam wrażenie, że cały czas nie zastawiamy tablicy w obronie i nie gramy tak agresywnie w ataku, jakbyśmy mogli - komentuje Ginyard.
W obecnym sezonie Asseco Prokom trzykrotnie pokonał Anwil, w tym dwukrotnie w Hali Mistrzów. Włocławianie wygrali tylko raz, na wyjeździe. - Lepiej gramy na wyjazdach, to żadna tajemnica. Myślę więc, że przewaga parkietu dla gdynian będzie paradoksalnie z korzyścią dla nas - kończy Amerykanin.