Karol Wasiek: Ostatnie trzy mecze obserwowałeś mecze z perspektywy ławki rezerwowych. Jaka jest twoja ocena tych spotkań?
Marcin Stefański: (chwila zastanowienia). Myślę, że musimy być bardziej konsekwentni w ataku pozycyjnym. To jest dla nas bardzo ważne. Jeśli chodzi o ostatni mecz, to graliśmy niezłą obronę. Zabrakło nieco łatwych punktów z szybkiego ataku, szczególnie w drugiej połowie.
Jakie są obecnie nastroje w drużynie?
- Myślę, że są bojowe. Na pewno nie składamy broni. Nikt nie chodzi tutaj z opuszczoną głową. Każdy jest zdeterminowany do tego, żeby odnieść zwycięstwo w niedzielę.
Nie masz wrażenia, że to wszystko "kręcone jest jeszcze raz"? Przecież w zeszłym sezonie było podobnie. Zdobyty Puchar Polski, a później te problemy w ćwierćfinale ze Śląskiem Wrocław.
- Coś w tym jest. Historia lubi się powtarzać. Zdobyliśmy Puchar Polski i później byliśmy w podobnej sytuacji - przegrywaliśmy 1:2 w rywalizacji ze Śląskiem Wrocław i także byliśmy pod presją. W czwartym i piątym spotkaniu udowodniliśmy, że jesteśmy wartościową drużyną. Mam nadzieję, że teraz będzie podobnie.
Nie da się ukryć, że w niedzielnym mecz ten poziom emocji będzie na najwyższym możliwym poziomie. Te ręce drżą bardziej niż zwykle?
- Emocje towarzyszą w każdym meczu play-offów. Są duże chęci, motywacja. Czy ręce drżą? Mi ciężko powiedzieć, bo nie grałem w tych pierwszych meczach, ale generalnie zawsze jakiś tam stresik jest. Nie czujemy jakieś wielkiej presji z racji tego, że możemy odpaść.
[color=#222222]Pojawiają się jakieś myśli w twojej głowie na temat tego, że ten sezon może się zakończyć?
- To jest sport, wszystko się tak naprawdę może zdarzyć. Mogę podać taki jeden przykład: kilka lat temu w lidze niemieckiej odpadły wszystkie pierwsze cztery rozstawione drużyny w ćwierćfinale. Nie chcę kończyć sezonu w niedzielę, czy w środę.
[/color]Co ma takiego ekipa AZS w sobie, że tak trudno wam się z nimi rywalizuje w serii play-off?
- Po pierwszych meczach widać, że to ekipa trochę niewygodna. Grają dobrą koszykówkę, która opiera się na pick&rollach, indywidualnych akcjach. W obronnie dużo rotują i to przynosi im pozytywne skutki.
Zobaczymy Marcina Stefańskiego w czwartym spotkaniu ćwierćfinałowym?
- Chciałbym wrócić i pomóc drużynie, ale to wszystko zależy od mojego zdrowia. Jeśli trener zdecyduje się na moją osobę to ja zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby pomóc kolegom.
Był taki pomysł, żebyś już w tym trzecim spotkaniu pomógł swoim kolegom? Chociażby w końcówce do obrony?
- Nie było takiego pomysłu. Trener wiedział od początku, że nie jestem gotowy do gry. Taka została podjęta decyzja wspólnie ze sztabem szkoleniowym oraz doktorem Pawłem Cieślą. Nie było mowy, żebym wybiegł na parkiet w piątkowym meczu.