Miniony sezon nie był udany w wykonaniu akademików ze Szczecina. Liczono na grę w fazie play-off. Jednak się przeliczono. Dlaczego? - Przede wszystkim początek był zdecydowanie zły. Kilka porażek na własnym parkiecie zaważyło. Nie do końca wiadomo z czego to wynikało. Z tego względu jest pewien niedosyt. Zabrakło tych kilku spotkań, by być naprawdę wysoko. Gra w play-off byłaby najlepszym wynikiem AZS-u w historii gry na zapleczu ekstraklasy - tłumaczy Jerzy Koszuta w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.
Pod koniec fazy zasadniczej, działacze AZS-u Radex oraz Wilków Morskich poinformowali o fuzji tych dwóch drużyn. Czy wpłynęło to na postawę zawodników? - Myślę, że nie. Cały czas chcieliśmy osiągnąć postawiony nam przez zarząd cel. Niestety miasto chciało jednej drużyny. Poinformowało, że na dwa zespoły pieniędzy nie będzie. Każdy liczył się z tym, że może nie znaleźć się w kadrze nowego zespołu. Po wycofaniu się AZS z rozgrywek, z mapy Polski uciekło dwanaście miejsc pracy i to jest fakt. Każdy przez tę resztę sezonu chciał się pokazać z jak najlepszej strony, by znaleźć się w reprezentacji nowego klubu - zaznacza niski skrzydłowy.
Jerzy Koszuta, to bardzo doświadczony pierwszoligowiec. Podczas swojej kariery występował w takich zespołach jak Sokół Łańcut, Spójnia Stargard Szczeciński, czy ostatnio AZS Radex Szczecin. Czy po tym, jak media obiegła informacja, iż akademicy nie wystartują w kolejnych rozgrywkach do Koszuty spłynęły oferty z innych klubów? - Nie było żadnego kontaktu ze strony Wilków Morskich i podejrzewam, że już nie będzie. W mediach było powiedziane, że trener zrezygnował z moich usług. Na pewno fajnie by było zagrać jeszcze w Szczecinie. W tym momencie szukam klubu. Było kilka objawów zainteresowania moją osobą, ale oficjalnych ofert nie dostałem. Wciąż nie wymazuję ze swojej pamięci Spójni . Spędziłem tam trzy bardzo sympatyczne lata. Jeśli pojawi się oferta ze Stargardu to na pewno ją rozważę. Nie ukrywam też, że kiedyś chciałbym wrócić na stare śmieci. Do klubu, w którym się wychowałem i zobaczyć, czy dałoby radę tam sobie wszystko poukładać. Na pewno gdzieś mam takie marzenie, by wrócić do Łańcuta i tam dokończyć swoją sportową karierę - stwierdził koszykarz.
Wśród doświadczonych graczy, coraz bardziej popularny jest trend schodzenia z parkietu i zasiadania na ławce trenerskiej. Czy popularny „Jerry” rozważa takie rozwiązanie? - Jakieś plany w tym kierunku mam. Jak każdy młody szkoleniowiec chciałbym zacząć swoją pracę od trenowania młodzieży. Na pewno chciałbym ich czegoś nauczyć. Papiery do tego, by trenować mam. W Szczecinie już pracowałem w takim charakterze. Fajnie byłoby móc to kontynuować - podkreśla.
AZS Radex Szczecin podczas występów na parkietach pierwszej ligi nie miał szczęścia do zdrowia swoich zawodników. Skomplikowana kontuzja nie ominęła również Jerzego Koszuty. Jak koszykarz będzie wspominał swój dwuletni pobyt w drużynie akademików? - Będą to bardzo dobre wspomnienia. Prezesi robili wszystko, by pomóc mi wrócić do gry. Myślę, że uraz spowodował to, że moja forma była w kratkę. Warto zaznaczyć, że klub miał bardzo profesjonale zaplecze. W tym miejscu dziękuje wszystkim, z którymi dane było mi współpracować. Do pełni szczęścia zabrakło tylko wyniku sportowego - kończy Koszuta.