Michał Fałkowski: Twój tatuaż jest zmywalny?
Seid Hajrić: Nie, a dlaczego miałby być (śmiech)?
Nie wiem, może jakbyś chciał zmienić klub?
- To zrobimy następny (śmiech).
Czy zatem potrzebne będzie zrobienie drugiego tatuażu?
- Na razie nie mam stuprocentowej pewności czy zostaję w Anwilu. Oczywiście, otrzymałem sygnały, że włodarze klubu chcą bym nadal występował we Włocławku i bardzo się z tego cieszę. Na papierze jednak jeszcze nic nie dostałem. W mojej umowie jest zapisany ostateczny termin, kiedy klub może podjąć decyzję i jest to 30 czerwca. Czasu jeszcze zatem trochę zostało.
Koszykówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Tylko dla fanów basketu! Kliknij i polub nas.
A czy jest możliwość, że to ty możesz podjąć decyzję o opuszczeniu Anwilu czy tylko klub?
- Kontrakt skonstruowany jest tak, że obie strony mogą go rozwiązać lub podjąć decyzję o dalszej współpracy. Ja jednak bardzo chciałbym tutaj zostać. Czuję się tutaj, zarówno w klubie, jak i mieście, bardzo dobrze. Skończyłem szósty sezon w Anwilu, staram się na ile mogę i mam wrażenie, że mam za sobą bardzo dobry sezon. Naprawdę, udało uniknąć mi się jakichś cięższych kontuzji, udało uniknąć się urazów, które wyeliminowałyby mnie na dłuższy czas.
Poza rozcięciem dłoni o bandy reklamowe...
- To tak, ale ta kontuzja to przez marketing była (śmiech)! Postawili jakąś barierkę, reklamę czy coś i się stało (śmiech)… Na szczęście to była tylko ręka i nie uderzyłem głową. A mówiąc już zupełnie poważnie - poza tym detalem naprawdę cały sezon był dla mnie bardzo dobry pod względem indywidualnym.
Tym bardziej, że cały sezon grałeś jako piątka, choć nominalnie jesteś czwórką.
- Tak, chyba pierwszy raz w życiu tak miałem. Jak trener Milija Bogicević przyjechał, pamiętam, że graliśmy z Polpharmą na wyjeździe i był z nami w składzie Ryan Wright. Trener zdecydował się ustawić mnie jako czwórka i grało mi się świetnie. Miałem 22 punkty i dziewięć zbiórek.
Ten mecz z całego sezonu wspominasz najlepiej?
- Ja nigdy nie patrzę na swoje występy w kontekście tego ile miałem punktów. Patrzę z zupełnie odwrotnej perspektywy - ile punktów rzuci mi zawodnik, którego kryję. I gdy wtedy kryłem Bena McCauley’a, rzucił tylko 11 oczek. Później jeszcze coś dodał, ale gdy ja byłem naprzeciwko niego na parkiecie, tylko 11.
Masz jakiś swój prywatny ranking?
- Może ranking nie, ale mam w pamięci kilka spotkań, które wspominam bardzo dobrze. Bo ja tak naprawdę zadowolony jestem wtedy, gdy mój przeciwnik zdobędzie mniej, niż akurat ma średnią. I tak na przykład w sezonie 2011/2012 w meczu numer jeden ćwierćfinału zatrzymałem na kilku punktach Daniela Kickerta. Ostatecznie miał chyba coś około 15 oczek, ale trafiał dużo w końcówce, gdy mnie nie było na parkiecie przez kontuzję. Z tamtego sezonu pamiętam jeszcze jak na czterech lub sześciu punktach zatrzymałem Filipa Dylewicza, choć on regularnie rzucał wtedy po 15-18 oczek.
A Ivan Żigeranović? Sporo problemów sprawił ci w półfinale...
- Ivan jest bardzo dobrym graczem, bo wie jak wykorzystać swoje gabarytu. Dla mnie jednak lepszy, i co za tym idzie trudniejszy w kryciu, jest Rasho Mahalbasić. Równie wysoki co Ivan, ale młodszy, przez co sprawniejszy, bardziej mobilny, no i ma oczy dookoła głowy. Jeśli nadal będzie trenować tak mocno, to będzie super graczem i zrobi wielką karierę. Ivan jest skuteczny pod koszem, ale nie tak jak Rasho. Jeśli on dostanie piłkę jeden na jednego, to albo będą punkty, albo asysta. Myślę, że niedługo nie będą nikogo dziwiły jego występy na poziomie 20 punktów, 10 zbiórek, 5-7 asyst. Cieszę się, że w tym wszystkim będzie również moja mała zasługa. Przecież w sezonie 2007/2008 graliśmy razem w Bosnii Sarajewo i wtedy starałem się przekazać mu wszystko, co sam wiem o grze pod koszem.
Wyobrażasz sobie sytuację, w której drugi rok z rzędu miałbyś grać jako piątka?
- Chyba nie. Pamiętam jak to kilka lat temu było u Andreja Urlepa. Nie byłem ani czwórką, ani piątką, a grałem to, co akurat w danej chwili było potrzebne. Podobnie było u Emira Mutapcicia. Centrem był Corsley Edwards, ja silnym skrzydłowym, a na środku grałem wtedy, gdy Corsley potrzebował odpoczynku, albo miał problemy z faulami. I wtedy naprawdę grało mi się nieźle. Ale cały rok jako środkowy? Drugi rok z rzędu? Chyba nie...
Pocieszę cię - trener Milija Bogicević powiedział mi, że widzi cię w zespole tylko jako silnego skrzydłowego...
- To świetna wiadomość. Tak naprawdę to nie chcę robić drugiego tatuażu, ale cały czas czekam na potwierdzenie tego, że zostaję w Anwilu.