Niczego się nie boję - wywiad z Cezarym Trybańskim, pierwszym Polakiem w NBA

Pierwszy Polak w NBA Cezary Trybański wraca po 11 latach do PLK. Doświadczony gracz podpisał kontrakt z Polpharmą Starogard Gdański. Jest to najciekawszy transfer sezonu w TBL.

Patryk Butkowski: Wraca pan do PLK po 11 latach. Spełniony jako koszykarz, czy może niekoniecznie? Jako młody chłopak wyobrażał sobie pan, że właśnie w ten sposób potoczy się pańska kariera?

Cezary Trybański: Jako młody chłopak zaczynający grać w koszykówkę oczywiście marzyłem o NBA, jak każdy nastolatek mający styczność z tą grą. Nie przypuszczałem jednak, że zagram w najlepszej lidze świata, bo treningi zacząłem dość późno, w wieku 17 lat. Kiedy miałem lat 22, a mój kontrakt z Pruszkowem wygasł, wyjechałem do Stanów Zjednoczonych, aby poprawić swoje umiejętności. Podczas treningu wypatrzyli mnie skauci z NBA i potem wszystko potoczyło się dość szybko. Tak jak pan wspomniał wracam na krajowe podwórko po 11 latach. Wiem, że mogłem osiągnąć więcej, ale nie zawsze jest tak jak się planuje. Na takim poziomie, sport nie jest już tylko sportem, lecz i biznesem i wielkim medialnym spektrum. Czuje się spełniony, ponieważ zasmakowałem koszykówki z najwyższej półki, a sport jest dla mnie pasją i sposobem na życie. Powrót do Polski to dla mnie nowe doświadczenie, a tym bardziej, że przez ostatnie lata liga zmieniła się i ciągle się rozwija.

Czyli z dzisiejszej perspektywy uważa pan, że ten wyjazd był dobry? Czego nauczył pana ten okres? 
-

Kiedy wyjeżdżałem do Stanów, byłem pierwszym z Polaków, który miał wystąpić w najlepszej lidze świata. Można powiedzieć, że wtedy to ja przecierałem te szlaki. Dla młodego chłopaka z Polski otworzyła się duża szansa, którą chciałem wykorzystać. Często dziennikarze pytają mnie, czy czuje się spełniony, rozczarowany, czy nie żałuję swojej decyzji. Jest wręcz przeciwnie. Niczego nie żałuję i uważam, że ten wyjazd był dobrym krokiem w mojej karierze. W NBA zaszczytu gry doświadczyli nieliczni. Spróbowałem swoich sił w najlepszej lidze świata, a ponadto podpatrywałem i rywalizowałem z najlepszymi zawodnikami na świecie. Stwierdzę, że zdobytego doświadczenia nikt nie jest w stanie mi odebrać. Jeśli chodzi o kwestie pozasportowe, to w Stanach życie, podejście do sportu oraz cała otoczka wokół niego jest zupełnie inna niż w Polsce. Tam koszykówka jest dyscypliną dużo bardziej popularną, ale to już temat na inną, odrębną rozmowę.

Teraz wybrał pan ofertę Polpharmy Starogard Gdański. Dlaczego właśnie ten klub i jak wyglądały negocjacje z działaczami Farmaceutów? Czy miał pan jakieś inne propozycje z Polski, może z czołowych klubów?

- O szczegółach rozmowy oczywiście mówić nie mogę. Można jednak powiedzieć, że przebiegały one spokojnie i szybko udało nam się dojść do porozumienia. Duża w tym zasługa władz Polpharmy, które postawiły sobie za jeden z celów ściągnięcie mnie do swojej drużyny. W ostatnim czasie Polpharma była jedyną, która przedstawiła mi konkretną propozycję. Wcześniej dochodziły do mnie informacje o zainteresowaniu innych klubów, ale nie były one konkretne. Dlatego podchodziliśmy do nich z dystansem.

Miał pan przyjemność śledzić rozgrywki PLK w ostatnim czasie? Co zmieniło się w nich od czasu pana wyjazdu? 

- Niestety, ale rozgrywki naszej ligi mogłem śledzić tylko w internecie. Gdy po sezonie wróciłem do Polski, to liga była na etapie play-off. Chciałem obejrzeć w telewizji, ale nie miałem takiej możliwości. Co do samego poziomu, to ciężko jest mi się wypowiedzieć na podstawie statystyk, czy kilku artykułów internetowych. Na to pytanie odpowiem po rozegraniu kilku kolejek w ekstraklasie. Co do zmian to zauważyłem, że brakuje klubu koszykarskiego w Warszawie. Zniknęło też wiele innych klubów z koszykarskiej mapy. Chociażby Pruszków, w którym grałem. Na szczęście Śląsk Wrocław wraca na najwyższy szczebel rozgrywek.
Polpharma od dłuższego czasu borykała się z problemami finansowymi. A co więcej nie była pewna występu w nadchodzącym sezonie. Nie bał się pan, że ten powrót do Polski może okazać się nieudanym?


- Nie podchodzę do tego tematu w ten sposób. Każdy klub, czy to większy, czy mniejszy ma swoje problemy. Rolą zawodnika jest grać dla zespołu i dla kibiców i na tym zamierzam się skupiać. Dla mnie najważniejsza jest gra w koszykówkę, a poziom polskiej ligi podnosi się z roku na rok. Mam nadzieje, że doświadczeniem zdobytym w Stanach również przyczynię się do podnoszenia tego poziomu. Nie może być tu mowy o złym kroku w karierze.

Miał pan przyjemność rozmawiać już z trenerem Budzinauskasem? Jeśli tak, to jakie wrażenie na panu sprawił? Może rozmawialiście już o konkretnej roli w zespole?

- Nie, jeszcze nie rozmawialiśmy. W ostatnim czasie byłem skupiony na dopięciu kwestii formalnych związanych z nowym klubem. Na rozmowy z trenerem przyjdzie jeszcze pora.

Według mnie pańska rola będzie naprawdę bardzo ważna, a być może nawet kluczowa.  Nie boi się pan presji związanej ze swoim powrotem? W końcu każdy w Polsce będzie patrzeć na to, jak prezentuje się pan po swoim powrocie.

- Wiem, że oczekiwania są duże zarówno ze strony władz klubu jak i kibiców. Zdaje sobie sprawę, że będę obserwowany, a moje występy będą często komentowane. Wiem też jednak co potrafię i na co mnie stać. Niczego się nie boję.

[b]

Cezary Trybański ma być czołową postacią Polpharmy Starogard Gdański.
Cezary Trybański ma być czołową postacią Polpharmy Starogard Gdański.

Śledzi pan poczynania transferowe innych ekip? Może obserwuje pan też inne ruchy działaczy Polpharmy? Jeśli tak, to gdzie będzie miejsce starogardzkiej drużyny w nadchodzących rozgrywkach?
[/b]

- W miarę możliwości staram się śledzić poczynania transferowe innych drużyn. Nazwisk wszystkich zawodników, z którymi będę grał jeszcze nie znam. O tym, gdzie będzie miejsce Polpharmy bardzo ciężko mówić w tej chwili. Wszystko zależy od tego, jaki da się zbudować zespół, a co więcej jak będzie on się prezentował razem na boisku. Często silny skład wygląda dobrze, ale tylko na papierze. Na boisku zawsze różnie to bywa.

W pana przypadku bardzo ważną osobą w drużynie jest rozgrywający. To na nim będzie spoczywał ciężar uruchomienia pańskiej gry pod koszem. Grę Farmaceutów poprowadzi prawdopodobnie Ovidijus Varanauskas, który w poprzednim sezonie również występował na Litwie. Kojarzy pan tego gracza?

- Zgadzam się, że rozgrywający będzie bardzo ważny, gdyż od niego będzie zależało jak będę grał ja, ale też i reszta drużyny. Ovidiusa osobiście nie znam i nie pamiętam go z gry na Litwie. Grałem tam przeciwko wielu nowym zawodnikom i ciężko jest zapamiętać wszystkich. Znając litewskie podejście do szkolenia, wierzę, że ten gracz sprawdzi się w drużynie Polpharmy i będzie jej mocnym punktem.

Po tym jak polskie media ogłosiły informację mówiącą o tym, iż wraca pan do kraju, w internecie pojawiły się liczne komentarze na ten temat. Nie ukrywając niektóre z nich są prześmiewcze. Jak pan na to reaguje?  Uważa pan, że ma coś w Polsce do udowodnienia?
-

Nie myślę w ten sposób. Każdy sportowiec spotyka się z różnymi reakcjami kibiców. Do tych negatywnych nie przykładam żadnej wagi. Doceniam natomiast głosy wsparcia i pozytywnego podejścia do mojej osoby. Działają one na mnie bardzo motywująco. Czy mam coś do udowodnienia? Jak każdy zawodnik będę walczył o swoje miejsce na parkiecie. Swoją grą chcę potwierdzić, że decyzja o zatrudnieniu mnie była dobra.

Właśnie... Pojawiają się też bardzo pozytywne komentarze, w szczególności od kibiców Polpharmy. Pański FanPage na Facebooku cieszy się naprawdę dużym zainteresowaniem. Starogard Gdański to małe miasteczko. Nie ukrywając będzie pan tutaj rozpoznawany. Jak radzi sobie pan z popularnością? Czy w poprzednich krajach było podobnie? 

- Z dużym zainteresowaniem na razie nie przesadzajmy. Dostałem kilka miłych wiadomości i to tyle. Chciałbym, aby mój FanPage był miejscem komunikacji z kibicami, na którym będę mógł wymienić się z nimi moimi spostrzeżeniami i uwagami. Popularność niekiedy bywa dla sportowców uciążliwa, ale to jest coś nad czym pracuje się latami i należy się tylko z tego powodu cieszyć. Małe miasteczka też mają swoje zalety, a co najważniejsze sprzyjają nawiązywaniu bliskich więzi z kibicami. Każdy z naszych zawodników będzie musiał się liczyć z przejawami popularności. Mam nadzieję, że cała drużyna Polpharmy dzięki dobrzej grze będzie rozpoznawana przez każdego z mieszkańców.

Aktualnie przebywa pan w Stanach Zjednoczonych, gdzie przygotowuje się do nadchodzących rozgrywek. Nad czym pan w szczególności pracuje i kiedy pojawi się w Starogardzie?

- Do nowego sezonu przygotowuję się w Phoenix, gdzie mieszkam od kilku lat. W sumie, to właściwy okres przygotowawczy rozpocznie się dopiero w Polsce, kiedy dołączę do drużyny. Mam za sobą rozegrany cały sezon na Litwie i w tej chwili moje przygotowania nie są jakieś intensywne. Biegam, chodzę na siłownie, pływam, gram. Krótko mówiąc, spędzam czas aktywnie. Organizm musi odpocząć po całym sezonie, a przed najbliższym muszę naładować akumulatory.

Chciałby pan na koniec przekazać coś fanom swojej nowej ekipy?

- Liczę na wasze duże wsparcie dla naszej drużyny w nadchodzącym sezonie. O kibicach Polpharmy słyszałem wiele dobrych opinii. Jestem przekonany, że wspólnymi siłami stworzymy niezapomniane widowiska, które pozostaną w pamięci na lata. Do zobaczenia w Polsce!

Źródło artykułu: