Tutaj o zwycięstwie decydowały najdrobniejsze detale. Przez długi czas fakt faktem bliżej triumfu znajdowały się miejscowe, które jeszcze zaraz po długiej przerwie posiadały sporą zaliczkę, lecz wtedy do głosu doszły rywalki, a konkretnie występująca niedawno na polskich parkietach Nneka Ogwumike.
Wszechstronna podkoszowa odważnie przejęła ciężar odpowiedzialności. Niekiedy wręcz indywidualnie ogrywała obronę Storm. Dzięki niej cały zespół zaczął odważniej wcielać w życie założenia taktyczne i jak się potem okazało, osiągnął spodziewane korzyści, choć właściwie do końca przeżywał nerwówkę.
Była zawodniczka CCC Polkowice zdobyła łącznie aż 24 punkty. Osiem dołożyła Alana Beard, w tym dwa niezwykle cenne kilka sekund przed finiszem. Jantel Lavender natomiast, która będzie od przyszłego sezonu bronić barw krakowskiej Wisły pozostała bez żadnej zdobyczy.
Seattle Storm - Los Angeles Sparks 64:65 (21:15, 18:16, 14:21, 11:13)
Kolejny raz wyższość przeciwniczek musiały uznać koszykarki Connecticut Sun. Tym razem nie sprostały one San Antonio Silver Stars, o czym w dużej mierze zadecydowała słaba trzecia "ćwiartka", zakończona wynikiem 13:4, dla późniejszych triumfatorek.
Gościom nie pomogło nawet 18 "oczek" i 12 zbiórek Tiny Charles. Jej teamowi wyraźnie nie wiedzie się najlepiej w obecnej edycji rozgrywek.
San Antonio Silver Stars - Connecticut Sun 60:52 (20:15, 15:20, 13:4, 12:13)
Bez większych problemów upragniony cel wywalczyło Chicago Sky. Drużyna Sharnee Zoll mimo słabszego początku pewnie rozprawiła się z New York Liberty, udowadniając jednocześnie swoją wyższość.
Wspomniana rozgrywająca przebywała w grze nieco ponad pięć minut, notując w międzyczasie trzy asysty.
Chicago Sky - New York Liberty 80:69 (15:21, 24:21, 22:15, 19:12)
Los Angeles Sparks wygrały. Decydujący rzut Alany Beard
Sobotniej nocy rozegrane zostały trzy spotkania ligi WNBA. Bez wątpienia najwięcej emocji przyniósł pojedynek Seattle Storm z Los Angeles Sparks.