Ostra walka i współpraca - rozmowa z Damirem Miljkoviciem, rzucającym PGE Turowa

- Świetna obrona i doskonały atak to elementy, które zapewniają nam zwycięstwo – mówi po meczu z AZS Koszalin Damir Miljkovic, rzucający PGE Turowa Zgorzelec.

Damian Chodkiewicz: Zrealizowaliście wszystkie przedmeczowe założenia?

Damir Miljkovic: Tak. Jesteśmy doświadczoną drużyną i każdy z nas wie, co ma robić, jakie założenia realizować i że w ogóle trzeba je realizować. Pierwszą kwartę wygraliśmy 23:9, co jest wynikiem realizacji przedmeczowych założeń i sugestii trenerskich. Cały mecz był dobrze reżyserowany - robiliśmy dokładnie to, co sobie wcześniej ustaliliśmy na treningach i wykorzystywaliśmy każdy moment nieuwagi rywali, aby zdobyć kolejne punkty i oddalić się na bezpieczne prowadzenie. Poza tym mieliśmy wiele łatwych rzutów z czystych pozycji, bądź dobrze wykorzystanych rzutów wolnych. Istotne jest, aby kontrolować mecz i w efekcie zwyciężać.

To trzeba przyznać - na boisku jest pan klasą samą w sobie. Łatwo jest zaobserwować niesamowite, a ponadto doskonale wie pan, gdzie i jak się ustawić oraz gdzie podać.

Fakt. Wyglądam na kogoś, kto spędził wiele lat w dobrych klubach i dobrych ligach. Wydaje się, że mam dużo doświadczenia i dużo wiem na temat koszykówki oraz tego, jak w nią grać, ale to nie znaczy, że jestem klasą, czy gwiazdą. Ja po prostu robię to, co do mnie należy. Moim zdaniem jest grać to, co nakazuje mi trener - mam pomagać kolegom z drużyny i brać ciężar gry na swoje barki w momencie, gdy inni nie mogą tego uczynić. Dla mnie nie istotne jest to, kto zdobył najwięcej punktów, czy kto zagrał najlepiej. Ważne jest jednak to, czy dajesz z siebie sto procent w każdym meczu i to się naprawdę liczy. Jeśli tak będziemy podchodzić do koszykówki, to na pewno będziemy wygrywać!

Wasze zwycięstwo ani na chwilę nie było zagrożone. To wynik tak świetnej pracy w obronie?

Obrona musi być stała i twarda. W poprzednich latach Turów był znany z twardej obrony, może nie ataku, ale obrony. To jest taki znak markowy tej drużyny. My natomiast mamy świetną obronę i doskonały atak. Te elementy zapewniają nam zwycięstwo.

O wygranej zadecydowała także ofensywa i walka na tablicach.

Oczywiście! Wielu z nas zdobyło dużo punktów, które przyczyniły się do zwycięstwa. Ja nawet nie wiem, ile sam zdobyłem, ale to nie jest ważne. Istotne jest to, byśmy grali jak drużyna, byśmy byli jedną, pewną siebie, całością. Pokazaliśmy namiastkę tego, co będzie niedługo - ostra walka i współpraca.

Zwycięstwo cieszy, ale z całą pewnością jest jeszcze wiele elementów, które wymagają poprawy.

Jesteśmy nową drużyną, która trenuje ze sobą zaledwie od dwóch miesięcy. Nie możliwe jest, by od razu poprawić wszystko i grać perfekcyjnie. Mamy czas, spokojnie. Każdy dzisiaj zaczął nowy sezon, dobry sezon i wiem, że w jego trakcie dotrzemy się ze sobą i będziemy grali jeszcze lepiej.

Druga i trzecia kwarta nie były jednak najlepsze w Waszym wykonaniu... Dużo punktów zdobyliście, ale i straciliście.

Być może była to odrobina dekoncentracji po męczącym boju. Trochę się zrelaksowaliśmy mając świadomość, że jesteśmy na lepszej pozycji. Może to źle, ale każdy czasem popełnia błędy i w każdym meczu są pewne niedociągnięcia. Zawsze znajdzie się coś, co można byłoby zrobić inaczej, lepiej. Jesteśmy młodą drużyną, która nie zna siebie w pełni i to też ma wpływ na nasza grę i popełniane przez nas błędy. Następnym razem będzie o wiele lepiej, to mogę obiecać [śmiech].

Przed rokiem punkty głównie rozkładały się na Logana i Kelatiego. Dziś aż pięciu graczy miało ich dwucyfrową liczbę.

To nie chodzi o to, że mamy pięciu graczy, którzy mogą zdobywać punkty - mamy ich dwunastu. Wszyscy mogą zdobywać punkty i dać wiele od siebie. To jest tak, że każdy może zagrozić rzutem lub wejściem pod kosz. Przeciwnik ma naprawdę utrudnione zadanie, bo nie może się spodziewać, że ten, czy tamten zawodnik będzie punktował. W Turowie każdy jest punktującym, nieważne, na jakiej pozycji gra, bądź jaką w danej chwili realizujemy zagrywkę. Każdy jest niebezpieczny, a to jest bardzo trudne do obrony.

Źródło artykułu: