O nich będzie jeszcze głośno: Golden State Warriors

Golden State Warriors to kolejna drużyna, której najbliższa przyszłość maluje się jasnymi barwami. Organizacja z Oakland przebojem wdarła się do czołówki ligi i może się w niej zadomowić na dobre.

W tym artykule dowiesz się o:

Mało kto się spodziewał przed rozpoczęciem sezonu 2012/2013, że Golden State Warriors będą w stanie zajść aż tak daleko. Wielu prorokowało, że rozpędzeni Denver Nuggets z kwitkiem odprawią mniej doświadczonych Wojowników, a później zawojują jeszcze Konferencję Zachodnią. W wielu dyscyplinach sportowych zdarza się jednak, że tak zwany "kopciuszek" czasami zaskakuje wszystkich i przebojem wdziera się na szczyt, chociaż teoretycznie nie powinien tego uczynić. Drużyna z Kalifornii co prawda miała solidne argumenty by pokonać Bryłki, ale mimo wszystko to podopieczni najlepszego trenera roku byli uznawani za potencjalnych faworytów. Co wydarzyło się dalej, wszyscy wiemy. Warriors wysłali na ryby podopiecznych George'a Karla, a później po pięknej walce minimalnie uznali wyższość późniejszych wicemistrzów NBA. A to dopiero początek świetlanej drogi!

Kolejna broń w już tak potężnym arsenale

Andre Iguodala był w pewnym momencie jednym z najbardziej rozchwytywanych wolnych agentów na rynku. Wiele ekip chciałoby go pozyskać z wiadomych względów. Choć 29-letni obwodowy nie ma w swojej kolekcji jeszcze żadnej znaczącej defensywnej nagrody (oprócz wybrania do drugiej piątki ligi w 2011 roku), to każdy zdrowo myślący fan NBA wie, ile jego osoba jest w stanie wnieść do szyków obronnych. Wie to również zarząd Warriors, który w trakcie letniej przerwy bez wahania zdecydował się sprowadzić do Oakland startera z krwi i kości. Być może obok Stephena Curry'ego, najlepszego gracza w rotacji? Na odpowiedź będziemy musieli jeszcze trochę poczekać, aczkolwiek pozyskanie dobrego strzelca dystansowego i defensywnego generała może wyjść GSW tylko na dobre.

Lekkie osłabienie ławki

Co prawda szeregi Wojowników opuścili niedawno Jarrett Jack oraz Carl Landry - dwójka bardzo przydatnych rezerwowych, ale Tony Douglas to zawodnik, który również jest w stanie w godny sposób zastępować na boisku pierwszego rozgrywającego. Po przeprowadzce Landry'ego, więcej minut od Marka Jacksona dostanie zapewne Festus Ezeli i niedawno pozyskany silny skrzydłowy Marreese Speights.

Mocni po obu stronach parkietu

Drużyna z Golden State w nadchodzącym sezonie ponownie będzie siała postrach w ofensywie. Szczególne uzdolnienia rzutowe Stephena Curry'ego i Klaya Thompsona rozciągnę grę, a dzięki temu większe pole do popisu będzie miał bardzo solidny duet podkoszowy - Andrew Bogut - David Lee. Trzeba zaznaczyć również, że po pozyskaniu Iguodali inne zadanie w zespole otrzymywać będzie Thompson. Obwodowy sharp shooter na pewno nie będzie spędzał na parkiecie już 36 minut, tak jak miało to miejsce w poprzednich rozgrywkach, ale ma za to szansę zostać prawdziwym role-playerem w drużynie z najwyższymi aspiracjami.

Ciekawym posunięciem ze strony Warriors jest również sprowadzenie Jermaine'a O'Neala. Doświadczony, 34-letni center będzie mógł nauczyć paru koszykarskich sztuczek mniej obytych kolegów i być dobrym duchem zespołu, w którym kluczowe role odgrywają gracze młodszego pokolenia.

Dyskutując o organizacji z Oakland, nie sposób zapomnieć również o siódemce zeszłorocznego draftu. Harrison Barnes w swoim debiutanckim sezonie notował średnio na mecz 9,2 punktu i 4,1 zbiórki, ale jego aspiracje i możliwości sięgają o wiele wyżej. Można się spodziewać, że 21-letni skrzydłowy w kolejnych latach dostawać będzie jeszcze większy kredyt zaufania, a co za tym idzie - więcej okazji do pokazania swoich nietuzinkowych umiejętności.

Na co w przyszłym sezonie stać Golden State Warriors?

Dokąd zmierzają? O co powalczą? Jak poradzą sobie w silnej Konferencji Zachodniej? Powtórzą bardzo dobry wynik z niedawno zakończonych posezonowych zmagań czy może wdrapią się jeszcze wyżej? Pytań wiele...

Czas działa na korzyść GSW. To nie San Antonio Spurs, gdzie liderzy są już w "podeszłym" wieku i "tańczą" podobno po raz ostatni. Tak przynajmniej co roku piszą ogólnoświatowe media. Stephen Curry to przyszły All-Star, który już teraz, w wieku 25-lat jest w stanie grać na bardzo wysokim poziomie, a najlepsze lata jego kariery dopiero nastąpią. Jeśli dodamy do tego jeszcze Andre Iguodalę, Harrisona Barnesa i front-court na najwyższym poziomie, otrzymamy kolektyw, który niebawem może należeć do czołówki ligi. Ba! Wielkie rzeczy z udziałem Warriors mogą dziać się już w najbliższym sezonie.

Źródło artykułu: