Karol Wasiek: Dlaczego się pan w ogóle zdecydował na ofertę z Zielonej Góry? Co przekonała pana do pracy w Stelmecie?
Andrzej Adamek: Otrzymałem ofertę ze strony Stelmetu Zielona Góra i to była najlepsza oferta, jaka była na tę chwilę. Zawsze jest taki dylemat, czy być asystentem w Eurolidze, czy pierwszym trenerem nie na poziomie Euroligi. Wyszedłem z założenia, że na tym etapie kariery, to dla mnie najlepsza opcja. Poza tym Zielona Góra to wspaniale miejsce do pracy, panuje tu wyjątkowy klimat dla sportu.
Rozmawiał już pan z Mihailo Uvalinem?
- Miałem już kontakt z trenerem Uvalinem, jak i działaczami klubu. Rozmowa była bardzo rzeczowa. Jestem pozytywnie nastawiony na tę współpracę.
Zapowiada się całkiem interesujący sezon dla Stelmetu Zielona Góra. Euroliga to będzie niemałe wyzwanie dla klubu...
- Można powiedzieć, że Stelmet wkracza na nową ścieżkę. Euroliga to olbrzymie wyzwanie organizacyjnie, jak i finansowe. Pierwszy sezon na pewno nie będzie łatwy dla nikogo.
Daleko było do tego, żeby nadal był pan pierwszym trenerem w którymś z ekstraklasowych klubów?
- I tak, i nie. Wielu trenerów było już zakontraktowanych na przyszły sezon, a niektóre oferty wpłynęły najzwyczajniej za późno.
Najbliżej było do Trefla Sopot?
- Nie do końca, ponieważ Trefl szukał od początku opcji zagranicznej.
Asseco Prokom Gdynia odezwał się w ogóle do pana?
- Kontrakt skończył się wraz z zakończeniem sezonu i od tamtej pory nikt się ze mną nie kontaktował.
Wiem, że odzywał się któryś z klubów Bundesligi do pana. To prawda?
- Tak, to prawda. Było wstępne zainteresowanie, ale nie udało się sfinalizować tych rozmów.
Pan będzie chciał jeszcze wrócić na stanowisko pierwszego trenera?
- Na pewno tak,to jest praca mojego życia, kocham koszykówkę, a co zatem idzie również prace trenera.Jestem bardzo cierpliwym człowiekiem. Trener ma tę przewagę nad zawodnikiem, że może pracować do "końca swojego życia". Zawodnik ma ten okres bardzo ograniczony (śmiech). Nie ma co się spieszyć. Dopóki mamy Euroligę to trzeba z tego korzystać.