Adam Łapeta nie ma za sobą dobrego sezonu. Najpierw nie udało mu się przekonać do siebie trenera Stelmetu Zielona Góra, Mihailo Uvalina, a następnie przeszkodą, już w barwach Anwilu Włocławek, okazała się kontuzja, która przerwała zawodnikowi rozgrywki jeszcze przed fazą szóstek.
Pomimo to, koszykarz nie miał problemów ze znalezieniem nowego pracodawcy. W kolejce po mierzącego 217 cm wzrostu koszykarza ustawiła się kolejka chętnych.
- Miałem kilka bardzo konkretnych ofert. Jeśli chodzi o polskie kluby to takie konkretne propozycje gry złożyły mi dwa kluby: Śląsk Wrocław i Asseco Prokom Gdynia. Ja jednak nie chciałem zostać w Polsce na kolejny sezon. Opcja zagraniczna chodziła mi po głowie już od pewnego czasu i teraz czuję, że to właściwy moment - mówi Łapeta.
Środkowym zainteresowana była m.in. rosyjska ekipa Krasnye Krylia Samara, ale do zawarcia kontraktu nie doszło, gdyż klub otrzymał zakaz przeprowadzania transferów zagranicznych przez BAT, co jest efektem zaległości finansowych względem koszykarzy z poprzednich lat. Tym samym, Łapeta ostatecznie wybrał grę w beniaminku litewskiej ekstraklasy, zespole Dżukija Olita, którego właścicielem jest Tomas Pacesas.
- Rzeczywiście, opcja rosyjska nie wypaliła, ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Podpisałem kontrakt z Dzukiją i jestem bardzo zadowolony. To zespół, który w poprzednim sezonie grał na zapleczu ekstraklasy, ale ostatnio wykupił dziką kartę i zagra na najwyższym szczeblu w tym sezonie - mówi polski center, dodając - Wiem, że w koszykówkę w Olicie zaangażowano poważnych sponsorów, a zespół ma być złożony głównie z graczy litewskich, amerykańskich i bałkańskich.
Warto dodać, że Łapeta wchodzi nieco w buty Cezarego Trybańskiego, który grał w Dżukiji w poprzednich rozgrywkach. Jak widać, ilość polskich graczy o nadzwyczajnym wzroście musi się w Olicie zgadzać w każdym sezonie.