Niewiele takich meczów oglądaliśmy na EuroBaskecie. Ten bez wątpienia mógł się podobać kibicom, bo oprócz widowiskowej gry, w której defensywa zeszła na boczny tor, nie brakowało też emocji. To akurat zasługa Łotyszy, którzy mimo falstartu, zdołali się podnieść i przynajmniej spróbowali nawiązać walkę z przeciwnikiem. W 39. minucie mieli już tylko siedem punktów straty, lecz na więcej nie było ich stać.
W gruncie rzeczy byli jednak bezradni. Bo nie dość, że trafiali na gorszej skuteczności, to jeszcze zostali zdominowani w strefie podkoszowej. Francuzi wygrali nie tylko walkę o zbiórki, ale świetnie radzili sobie przy ponowieniach i zdobyli aż 58 (!) z "pomalowanego". Zatem można powiedzieć, że szaleńczy pościg zawodników Ainars Bagatskis był niemal od samego początku skazany na niepowodzenie.
Skoro odpuszczono obronę, to nie mogło inaczej. Kilku zawodników pokazało, że ma naprawdę szeroki repertuar zagrań i możliwości. Fantastycznie zagrał Alexis Ajinca, który zdobył najwięcej punktów dla Trójkolorowych, ale największe uznanie należy się Dairisowi Bertransowi.
Łotysze przegrali, ale jeszcze nie stracili całkowicie szans na ćwierćfinał. Aby osiągnąć ten cel, potrzebują wygranej w starciu z Belgami oraz porażki Ukrainy z Litwą. To całkiem prawdopodobny scenariusz. W kolejnym etapie zmagań są już Francuzi, tyle że oni stoczą bój o jak najlepsze miejsce.[tag=30985]
Francja[/tag] - Łotwa 102:91 (31:15, 21:20, 24:30, 26:26)
Francja: Ajinca 25, Parker 23, Batum 19, Diaw 16, De Colo 8, Diot 5, Gelabale 4, Pietrus 2, Heurtel 0.
Łotwa: Bertans 28, Strelnieks 14, Freimanis 11, Skele 8, Blums 6, K. Berzins 4, Janicenoks 3, Meiers 2, Mejeris 2, Selakovs 2, J. Berezins 0.