W poniedziałek prezes PZKosz, Grzegorz Bachański zaskoczył kibiców stwierdzeniem, że związek będzie starał się o przyznanie dzikiej karty na Mistrzostwa Świata 2014 w Hiszpanii. Teorie na ten temat są podzielone, ale jedno jest pewne dzika karta na pewno nam się nie należy, bo niby na jakiej podstawie? - To, że związek stara się o przyznanie dzikiej karty to jedno, ale skąd wziąć na to środki finansowe? - zastanawia się były prezes PZKosz, Roman Ludwiczuk. I trudno się nie zgodzić z takim stwierdzeniem, bowiem miejsca w elicie nikt nie udostępni nam za darmo. - My również staraliśmy się o uzyskanie dzikiej karty po Mistrzostwach Europy 2009 w Polsce i nawet w tym celu spotkałem się z Sekretarzem Generalnym FIBA, Patrickiem Baumannem, ale ówczesny koszt przyznania karty to kwota około miliona dolarów jeżeli dobrze pamiętam - dodaje były prezes.
Nie trudno więc się domyślić, że naszą federację na to nie stać, bowiem PZKosz
boryka się z kłopotami finansowymi i póki co nic nie rokuje, aby sytuacja się mała poprawić. Ciężko też o poprawę jeśli obecny zarząd woli obiecywać "gruszki na wierzbie" niż faktycznie wziąć się poważnie za poprawę jakości dyscypliny, tym bardziej jeśli komuś na górze zamarzył się start na światowym czempionacie. - Pieniądze na pozyskanie dzikiej karty można znacznie lepiej wykorzystać. W 2009 roku postawiliśmy na szkolenie młodzieży, Szkołę Mistrzostwa Sportowego w Cetniewie, bo to właśnie ta młodzież ma ciągnąć dyscyplinę do góry - dodaje Roman Ludwiczuk.
Patrząc realnie jesteśmy świeżo po bardzo, ale to bardzo nieudanych dla nas Mistrzostwach Europy i porównując to do sytuacji o której wspomina były prezes można śmiało powiedzieć, że sportowo dużo bardziej zasługiwaliśmy na dziką kartę właśnie po EuroBaskecie 2009. - Moim zdaniem mieliśmy wtedy więcej aspektów przemawiających za tym żeby starać się o start na Mistrzostwach Świata. Udany turniej w 2009 roku czy w zanadrzu kolejny EuroBasket żeński w 2011 roku, ale podeszliśmy do sprawy realnie, bo kwota miliona dolarów w polskiej koszykówce jest bardzo duża - stwierdza Ludwiczuk. Należy się tylko zastanowić czy cała ta farsa z dziką kartą w tytule to nie zabieg mający na celu właśnie zatuszowanie plamy po fatalnym występie na EuroBaskecie... Może tak lepiej wyciągnąć wnioski i przedstawić kibicom przyczyny porażki niż znów tylko obiecywać, bo jeśli mamy zapłacić za kolejną kompromitację na dużym turnieju, to lepiej chyba tych pieniędzy nie wydawać wcale... Zważywszy, że wcale ich nie ma!