Karol Wasiek: Zaskoczony był pan tak słabą postawą naszych koszykarzy podczas EuroBasketu?
Jacek Łączyński: Byłem bardzo rozczarowany po pierwszych dwóch meczach, które były kluczowe w tym turnieju. Bardzo liczyłem na dobry wynik reprezentacji. Na papierze i w paru sparingach wyglądało to całkiem dobrze, wydawało się, że jest jakaś myśl trenerska, do tego wszyscy podkreślali wspaniałą atmosferę. Niestety w Słowenii nie potwierdziło się to.
Co według pana zawiodło?
- Graliśmy źle zarówno w obronie jak i w ataku. Moje obawy przed turniejowe niestety się potwierdziły, tzn. za duża wiara zespołu w to, że wszystko za nich zrobi Gortat i Lampe. W obronie gdy przegrają pojedynek 1x1, że pomogą, w ataku że wystarczy dokładnie im podać, a oni zrobią co trzeba. I nagle w ataku graliśmy bez kontry, nasze jedynki nie rozgrywały tylko przekozłowywały piłkę na pole ataku, strzelcy nie szukali pozycji rzutowych, Marcin i Maciek oddawali rzuty ze złych pozycji, a w obronie traciliśmy łatwe punkty spod kosza.
Przed turniejem nasi zawodnicy i trener głośno zapowiadali, że jadą po medal. Czy te szumne zapowiedzi nie były nieco na wyrost?
- Uważam, że każdy sportowiec przystępujący do rywalizacji musi wierzyć w zwycięstwo, nawet wtedy kiedy jest się teoretycznie słabszym. Nasi zawodnicy i sztab szkoleniowy mieli chyba podstawy żeby być optymistami. Zebrała się grupa zawodników potrafiących grać w koszykówkę, udowodnili to nie raz w swoich zespołach klubowych czy meczach reprezentacyjnych. Trenerem został doświadczony fachowiec z autorytetem. Do tego całkiem dobrze wypadały gry kontrolne, więc dlaczego mieliby mówić, że chcą wyjść tylko z grupy? Jechali na ME zdobywać medale, tak jak pozostałe 23 zespoły. I tak wszystko potem weryfikuje boisko. Ono pokazało, że nasz optymizm był na wyrost, ale kto nie pozwoli ludziom marzyć, tym bardziej, że były to realne marzenia.
Czy przygotowanie motoryczne nie było problemem?
- Nie znam wyników sprawdzianów, czy testów wydolnościowych, czy szybkościowych więc trudno mi określić czy zawodnicy byli dobrze czy źle przygotowani. Myślę, że Cole Hairston to dobry fachowiec i nie zrobił żadnego błędu.
Potrafi pan wytłumaczyć tak słabą postawę Gortata i Lampe?
- Jeśli chodzi o Marcina i Maćka, to na pewno oczekiwaliśmy od nich lepszej gry. Dlaczego byli w słabszej dyspozycji, to już pytanie do szkoleniowców. Ja mogę tylko powiedzieć, że ani jeden, ani drugi nie są liderami swoich zespołów ligowych i raczej nie mają predyspozycji psychofizycznych, żeby nimi być na boisku. Dla mnie liderem zawsze powinien być rozgrywający. Przed turniejowa nominacja na liderów Gortata i Lampego, moim zdaniem źle wpłynęła zarówno na obu z nich, bo to było dla nich nowe wyzwanie, jak i na naszą parę prowadzącą grę u której było widać mało pewności w grze.
Czy ta kadra w tym składzie personalnym ma przyszłość?
- Jeżeli chodzi o kadrę to oczywiście ten zespół, może spokojnie dotrwać do następnych ME. Dojdzie Szymon Szewczyk, 2-3 graczy obwodowych i na "papierze" znów będziemy mocni. Trzeba jeszcze stworzyć zespół i tu już rola trenera.
Trener Bauermann powinien zostać na swoim stanowisku?
- Nie jestem zwolennikiem, zagranicznych trenerów, którzy od dekady bez sukcesów prowadzą naszą reprezentację, ale Bauermanowi dałbym szansę. Wszyscy się poznali, wiedzą co moga od siebie oczekiwać i na co ich stać. Można więc spróbować się zrehabilitować...