Jesteśmy na wyższym poziomie, niż ludzie myślą - wywiad z Aaronem Celem, skrzydłowym Stelmetu Zielona Góra

- Na pewno zrobiłem krok do przodu, podpisując kontrakt ze Stelmetem, i teraz chciałbym odnaleźć się w euroligowej drużynie - mówi w wywiadzie Aaron cel, skrzydłowy Stelmetu Zielona Góra.

Michał Fałkowski: Skład Stelmetu Zielona Góra jest, jak na polskie warunki, galaktyczny. Gdzie jest w nim miejsce dla Aarona Cela?

Aaron Cel: Choć mówi się, że zespół koszykarski to jeden mechanizm, to jednak trzeba pamiętać, że mimo wszystko nie jest to maszyna, w której każdy koszykarz chodzi według określonych reguł i tym samym zawsze gra pięć lub 15 minut. Swoje miejsce w drużynie trzeba wywalczyć i wyszarpać na treningach. Wiadomo, zdaję sobie sprawę, że nie będę miał w Zielonej Górze roli takiej samej, jak w Zgorzelcu, gdzie grałem nawet po 30 minut. Tutaj moja odpowiedzialność będzie inna, można powiedzieć - mniejsza, ale zawsze, w każdej chwili, będę musiał być gotowy na to, że trener zechce bym zagrał dłużej.

Rzeczywiście. W meczach przedsezonowych bywało, że grałeś i po 25 minut, ale również bywało, że na parkiecie pojawiałeś się epizodycznie...

- Tak. Wynikało to przede wszystkim z tego, że trener Mihailo Uvalin bardzo mocno rotował nami i próbował różnych rozwiązań taktycznych. Ja grałem zatem i jako czwórka, i jako trójka, wiec czasem tych minut było więcej, a czasem mniej. Podpisując kontrakt ze Stelmetem, wiedziałem jednak na co się piszę i że dołączam do klubu, w którym jest 12 równorzędnych koszykarzy.

Skoro wypowiedziałeś nazwisko trenera Mihailo Uvalina nie mogę nie poprosić o porównanie do twojego byłego opiekuna, Miodraga Rajkovicia.

- Podobieństw między nimi jest bardzo dużo. Obaj są przecież z Bałkanów, więc ich podejście musi być zbieżne, a wszystko rozpoczyna się i kończy na ciężkiej, momentami bardzo ciężkiej pracy.

O trenerze Mihailo Uvalinie słyszałem, że robi bardzo długie i intensywne treningi, to prawda?

- Pracujemy rzeczywiście ostro, żeby nie powiedzieć dosadniej (śmiech). I rzeczywiście, treningi są bardzo długie, ale u trenera Uvalina jest tak, że jeśli popracujemy dobrze i zgodnie z jego oczekiwaniami, to wówczas, po kilku takich treningach możemy liczyć na trochę czasu wolnego. To mobilizuje. Na pewno mogę powiedzieć, że w Zielonej Górze jest większa intensywność treningów, mniej przerw, za to w Zgorzelcu było sporo tłumaczenia. Gdyby jednak zestawić oba treningi, zmęczony byłbym podobnie po obu.

Jesteśmy na wyższym poziomie, niż ludzie myślą - mówi Aaron Cel
Jesteśmy na wyższym poziomie, niż ludzie myślą - mówi Aaron Cel

Jakie cele stawiasz sobie przed sezonem? Co chcesz osiągnąć?

- Ciężko sprecyzować w momencie, w którym sezon właściwie się dopiero rozpoczyna. Ja nigdy nie robiłem sobie jakichś konkretnych założeń. Na pewno zrobiłem krok do przodu, podpisując kontrakt ze Stelmetem, i teraz chciałbym odnaleźć się w euroligowej drużynie. Bilansu dokonam jednak dopiero po sezonie i wówczas zastanowię się, czy rzeczywiście coś osiągnąłem, a co mogłem zrobić lepiej.

Myślałem, że powiesz, że ze Stelmetem chcesz osiągnąć wszystko, co możliwe (śmiech), zaczynając od środowego meczu o SuperPuchar Polski.

- Oczywiście, że chcę! Ale konkretnych założeń nie mam.

A Euroliga? Wiem, że to nie będzie dla ciebie debiut, bo grałeś już w Eurolidze jako 18-letni chłopak w barwach ekipy z Le Mans, choć biorąc pod uwagę ilość meczów, to jednak pierwsze poważne starcie z tymi rozgrywkami będzie dla ciebie właśnie w nadchodzącym sezonie.

- Tak, zagrałem w Eurolidze chyba dwa mecze, ale rzeczywiście, teraz będzie to walka na poważnie. I rzeczywiście, to jest coś, co mnie ekscytuje bardzo mocno. Już nie mogę doczekać się walki z najlepszymi koszykarzami w Europie. W końcu każdy zawodowiec chce rywalizować w najwyższej możliwej lidze, a w Europie najbardziej prestiżowa jest Euroliga. Wiem, że ludzie mówią, że przegramy wszystkie spotkania, a w najlepszym przypadku wygramy raz, czy dwa, ale ja myślę, że jesteśmy na wyższym poziomie, niż ludzie myślą.

Obecne zestawienie Stelmetu gwarantuje sukces?

- Nie wiem. Zobaczymy, czas pokaże. Ja jednak jestem dobrej myśli, bo zespół jest bardzo dobrze zorganizowany pod względem koszykarskim. Trenerzy dobrali ciekawych zawodników, są koszykarze pierwszoplanowi, drugoplanowi, solidni Polacy, reprezentanci Polski, gracze zagraniczni europejskiego formatu... Naprawdę jesteśmy silni.

Myślisz, że kibice łatwo zapomną o Walterze Hodge’u i Quintonie Hosley’u? Wydaje się, że fani nawet nieświadomie będą porównywać obecny zespół i tych zawodników, z tymi, którzy dali mistrzostwo...

- Na pewno, ale myślę, że po kilku spotkaniach będą mieli nowych idoli i będą nas wspierać w każdym momencie. W drużynie jest na przykład Christian Eyenga, który, mam wrażenie, szybko zaskarbi sobie przychylność fanów. Jednocześnie jednak sądzę, że ten skład będzie bardziej zbilansowany od poprzedniego, a trener będzie miał większy wachlarz możliwości. Nie często będzie tak, że jeden gracz zdobędzie ponad 25 punktów; raczej kilku zawodników podzieli się ciężarem gry w ataku i będzie zdobywać w przedziale osiem-trzynaście oczek w każdym spotkaniu.

Jesteś chyba jedynym koszykarzem, który swobodnie może porozmawiać z każdym zawodnikiem drużyny. Mam tutaj na myśli twoje umiejętności lingwistyczne...

- I dlatego właśnie trzymam się ze wszystkimi chłopakami (śmiech). Ze wspomnianym Christianem rozmawiamy sobie po francusku, z Amerykanami rozmawiam po angielsku, a z Polakami - po polsku.

Kończąc powoli naszą rozmowę - powróżmy z fusów. Który zespół zagra ze Stelmetem Zielona Góra w finale mistrzostw Polski?

- Haha, dobre pytanie, ale najpierw to my musimy tam dojść (śmiech).

Pytam w innym kontekście. Każdy wynik poniżej gry w wielkim finale, będzie w tym roku dla Stelmetu porażką i sądzę, że nikt nie dopuszcza do siebie myśli, żeby Stelmetu mogło zabraknąć w batalii o złoto. A zatem, z kim ta potyczka?

- Kilka drużyn jest ciekawych: Turów, Anwil, Czarni... Nie mam jednak pojęcia, w polskiej koszykówce zawsze dużo się dzieje, a kluby potrafią być nieprzewidywalne. Przed sezonem nie chcę typować.

Koszykówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Tylko dla fanów basketu! Kliknij i polub nas

Źródło artykułu: