Wrocławscy koszykarze wyszli na mecz mocno stremowani, co podkreślała większość zawodników. Efekt? Po 10 minutach mieli na koncie...6 "oczek" - Zawaliliśmy pierwszą kwartę, to bez wątpienia - rozpoczął zdecydowanie analizę przebiegu gry Milivoje Lazic.
Co więcej, w pierwszej odsłonie punktowali tylko Krzysztof Sulima oraz Jakub Parzeński, a więc zawodnicy, który weszli na parkiet z ławki rezerwowych. - Najbardziej martwiło mnie to, że kompletnie nie pokazaliśmy energii i koncentracji. Zwłaszcza, że było to dla nas tak ważne spotkanie, z odwiecznym rywalem, więc ciążyła na nas dodatkowa presja - komentuje trener.
Jak zaznacza serbski szkoleniowiec, jego ekipa wciąż przechodzi okres budowy składu. - Musimy pamiętać, że swoją historię piszemy teraz praktycznie od zera. Wszyscy mówią, że jesteśmy tym starym Śląskiem, a przecież my mamy całkowicie przebudowaną drużynę. To nowy początek i będziemy iść do przodu powoli, krok po kroku - mówi trener.
- Mieliśmy ogromny problem z trafianiem z najprostszych, wypracowanych pozycji. Dotyczyło to trójek, ale też akcji pod koszem. Musimy też więcej myśleć nad tym, co robimy na parkiecie. Po meczu przejrzałem statystyki i było to dla mnie zupełnie niezrozumiałe, że przy wygranej desce wynik był aż tak zły - komentuje Lazić.