Nie licząc kilku zrywów gospodarzy, to w pierwszej połowie znacznie lepiej prezentowali się radomianie. Podopieczni Wojciecha Kamińskiego przede wszystkim w drugiej kwarcie (w pierwszej zanotowali długi przestój, po którym stracili prowadzenie) zagrali dobrze w ofensywie, dzięki czemu zdołali wyraźnie odskoczyć rywalowi. Rosa była nawet blisko dwucyfrowego prowadzenia, tyle że słupszczanie zdołali się otrząsnąć jeszcze przed przerwą i zmniejszyli dystans.
Energa Czarni wrócili odmienieni. Natychmiast rzucili się do ataku i wystarczyło kilka minut, aby odrobić straty z nawiązką. Zawodnicy Andreja Urlepa złapali wiatr w żagle i nie zamierzali zaprzestać tylko na skromnym prowadzeniu. Goście byli bezradni - zdobywanie punktów przychodziło im ze sporym trudem, właściwie nie potrafili wykończyć dwóch akcji z rzędu. Nic dziwnego, że słupszczanie systematycznie zwiększali dystans dzielący obie drużyny.
Radomianie przełamać przeciwnika już nie zdołali, w efekcie doznali pierwszej porażki w tym sezonie Tauron Basket Ligi. Natomiast nadal niepokonani po 4. kolejkach są gracze Energi Czarnych.
Najlepiej w drużynie gospodarzy spisał się Garrett Stutz, który zapisał na swoje konto 16 punktów i 9 zbiórek. Dobry występ zaliczył też Michał Nowakowski. W Rosie tradycyjnie już na solidnym poziomie zagrał Kamil Łączyński (18 punktów, 4 zbiórki, 2 asysty, 3 przechwyty, 10 (!) wymuszonych fauli), ale zabrakło mu wsparcia.
Energa Czarni Słupsk - Rosa Radom 73:63 (17:15, 14:23, 19:9, 23:16)
Energa Czarni: Stutz 16, Trice 14, Nowakowski 11, Wright 9, Dutkiewicz 8, Hulls 5, Jarmakowicz 5, Śnieg 5, Borowski 0, Jankowski 0, Długosz 0, Mokros 0.
Rosa: Łączyński 18, Archibeque 8, Lucious 8, Adams 8, Witka 7, Johnson 6, Dłoniak 5, Jeszke 3, Zalewski 0, Majewski 0, Kardaś 0, Radke 0.