Spektakl w MSG dla Rockets, pyrrusowy wyczyn Anthony'ego, game winner Iguodali!

Czwartkowej nocy w NBA rozegrane zostały tylko dwa spotkania, ale każde z nich dostarczyło kibicom wiele emocji. Niesamowitym trafieniem popisał się Andre Iguodala!

Sezon 2013/2014 nie układa się na razie po myśli New York Knicks. Drużyna prowadzona przez Mike'a Woodsona poległa właśnie po raz piąty w sezonie, a już czwarty na własnym parkiecie. Fani zgromadzeni w legendarnej Madison Square Garden nie mogli jednak narzekać na nudę. Czwartkowy mecz trzymał w napięciu do ostatnich sekund, a niecodzienne statystyki zapisał na swoim koncie Carmelo Anthony.

Lider miejscowych był tego dnia nie do zatrzymania. 29-letni skrzydłowy trafił aż 17 z 30 oddanych rzutów z gry, co dało mu w sumie imponujące 45 punktów, do czego dorzucił jeszcze 10 zbiórek i 4 asysty. Nie wszystko wygląda jednak tak pięknie. Anthony w przekroju całego spotkania spisywał się bardzo dobrze, ale zawiódł w najważniejszym momencie, pudłując rzut na remis, niespełna 31 sekund przed końcową syreną. Knicks polegli w konsekwencji 106:109, a Melo opuszczał MSG z opuszczoną głową.

Bohaterem przyjezdnych z Houston został James Harden. Brodacz zaaplikował rywalom 36 "oczek" (16/18 z linii rzutów wolnych), a 22 punkty na dobrej skuteczności dorzucił Chandler Parsons. Świetne wejście z ławki zanotował natomiast Jeremy Lin, a tylko pięć prób z gry oddał Dwight Howard. Podopieczni Kevin'a McHale'a triumfowali już po raz szósty w trwających rozgrywkach, podnosząc się po ostatniej porażce z Philadelphią 76ers.

- James (Harden przyp. red) grał naprawdę dobrze. Pokonał wielki występ Melo i pomógł nam wygrać - chwalił po meczu swoją gwiazdę szkoleniowiec Rockets.

New York Knicks - Houston Rockets 106:109 (23:28, 29:25, 20:22, 34:34)

Knicks: Anthony 45, Bargnani 24, Smith 15.
Rockets: Harden 36, Parsons 22, Lin 21.

Oklahoma City Thunder ostatnich dni nie zaliczy do najbardziej udanych. Najpierw porażka z Los Angeles Clippers, a teraz klęska w Oakland z tamtejszymi Wojownikami. Czwartkowe starcie dwóch drużyn ze sporymi aspiracjami było wyrównane głównie tylko w pierwszej połowie. Po zmianie stron do głosu doszli już gospodarze, a po zwycięskiej trzeciej odsłonie - 33:24 nie dali sobie wyrwać wygranej do ostatnich sekund. Thunder, co prawda w czwartej kwarcie doszli rywali na niebezpieczny dystans, a po trafieniu Russella Westbrooka wyszli nawet na prowadzenie 115:114, ale radość OKC nie trwała jednak długo. Niesamowitym game winnerem w samej końcówce popisał się Andre Iguodala
 
Warriors do szóstego triumfu w sezonie poprowadził duet Stephen Curry - Klay Thompson, który uzbierał w sumie 49 punktów. Po stronie gości błyszczał Russell Westbrook, ale nawet jego 31 "oczek" nie pomogło OKC w odniesieniu zwycięstwa.

Golden State Warriors - Oklahoma City Thunder 116:115 (32:33, 30:29, 33:25, 21:29)

Warriors: Thompson 27, Curry 22, Lee 20.
Thunder: Westbrook 31, Ibaka 27, Durant 20.

Źródło artykułu: