W środę koszykarze Energi Czarnych Słupsk dość łatwo rozprawili się z Treflem Sopot w Ergo Arenie, wygrywając 77:69. Spotkanie było rozgrywane w ramach Intermarche Basket Cup. - Cieszymy się z tego zwycięstwa z dwóch powodów. Po pierwsze, ponieważ przyjechaliśmy do Sopotu nieco osłabieni, bo w naszym składzie nie było trzech podstawowych zawodników - Michała Nowakowskiego, Keitha Wrighta oraz Rodericka Trice'a. Trener chciał dać im nieco odpocząć, bo w ostatnim czasie naprawdę sporo grali. Po drugie, cieszymy się z tego, że udało się nam zbudować ośmiopunktową przewagę. Nie odpuściliśmy kompletnie tego spotkania. Rezerwowi chcieli się pokazać, wspieraliśmy się nawzajem i to dało zwycięstwo - podkreśla Michał Jankowski, gracz Energi Czarni Słupsk.
Czy ośmiopunktowa przewaga wystarczy słupszczanom przed rewanżem? - To prawda, że mamy osiem oczek przewagi, ale jestem zdania, że Trefl na pewno przyjedzie zmotywowany i będzie chciał wygrać. Na pewno im bardzo zależy, żeby być trzeci raz w finale Pucharu Polski - ocenia popularny "Jankes", który w środowym spotkaniu rzucił aż 22 punkty. 26-latek trafił w tym meczu aż sześć "trójek", w tym jedną prawie z dziewięciu metrów. Innym ważnym zawodnikiem tego spotkania był Garrett Stutz, który dodał 27 punktów i był nie do zatrzymania pod koszem.
- Na pewno nie jest tak, że jeden bądź drugi zawodnik decyduje o wyniku całej drużyny. Na wynik pracuje zespół. Mamy bardzo wyrównany skład i zawsze to podkreślamy, że cała dziesiątka graczy walczy o wynik, a nie tylko jeden, czy dwóch graczy. Tak naprawdę te moje punkty, czy Garretta nie mają znaczenia, bo liczy się efekt końcowy - zaznacza Jankowski.
Słupszczanie już w sobotę rozegrają kolejny mecz ligowy. Na własnym parkiecie zmierzą się z Asseco Gdynia.