Mimo kontuzji i konieczności długoterminowej rehabilitacji, Paul Graham pozostaje w Anwilu Włocławek do końca sezonu. Kontrakt został zawieszony do momentu, w którym Amerykanin będzie mógł wrócić na parkiet. To rozwiązanie, zaproponowane przez władze klubu, to swoiste novum w koszykarskim świecie, gdzie powszechną manierą jest dziękowanie za współpracę zawodnikowi, który nabawił się urazu.
- Chyba mam szczęście, że trafiłem do Anwilu. Większość klubów nawet przez chwilę nie zastanowiłaby się nade mną, tylko powiedziałaby "dziękujemy, do nie zobaczenia" i wracałbym do Stanów Zjednoczonych - mówi 28-letni rzucający.
Uraz kolana Amerykanina sprawił, że na parkiecie gracz pojawi się mniej więcej w lutym, choć przy tak długiej, bo wynoszącej około 12 tygodni, rehabilitacji nikt nie jest w stanie określić dokładnej daty powrotu.
- Zgodzę się na wszystko. Jeśli tylko pojawi się jakaś szansa, bym mógł grać wcześniej, nie ryzykując przy tym, że uraz może się odnowić, na pewno z tego skorzystam. Pokładam wielkie nadzieje w naszym trenerze od przygotowania motorycznego. To dla niego zrezygnowałem z wyjazdu do USA. Przecież tam też mógłbym przejść rehabilitację i wrócić, ale wiem, że tutaj jestem w dobrych rękach - kontynuuje Graham.
W spotkaniach, w których zagrał, Amerykanin prezentował się bardzo skutecznie (średnio 10 punktów i 2,5 asysty). Wszyscy w klubie liczą, że będzie w stanie pomóc zespołowi w fazie szóstek oraz w play-off.
- Jestem bardzo wdzięczny Anwilowi za to, jak podszedł do mojej kontuzji. Najpierw opieka medyczna, szybko załatwiona operacja, teraz rehabilitacja. Mój kontrakt został zawieszony, nie pobieram pełnej pensji, ale to jest w porządku. Nie wiem, co będzie w przyszłości, ale Anwil zawsze będę polecał wszystkim - dodaje zawodnik.
[b][urlz=http://www.facebook.com/Koszykowka.SportoweFakty]Koszykówka na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Tylko dla fanów basketu! Kliknij i polub nas.
[/urlz][/b]