Bilans ten absolutnie nie może zadowalać, szczególnie że sytuacja zrobiła się dość trudna. Mimo to Pomarańczowym należy pogratulować walki, bo chociaż zaliczył słaby start, ambitnie goniły wyżej notowane prażanki. Gdyby spotkanie potrwało dwie, trzy minuty dłużej, to niewykluczone, iż gospodynie zdołałyby osiągnąć upragniony cel. Jednak czeski potentat nie dał się zaskoczyć. - Robiliśmy co mogliśmy żeby triumfować, ale przyjezdne były po prostu lepsze - przyznaje Jacek Winnicki.
Wśród mistrzyń Polski mnóstwo pożytecznej pracy wykonała Belinda Snell. Australijka zdobyła łącznie 22 punkty, dając jednocześnie próbkę swoich nieprzeciętnych umiejętności. Całkiem poprawnie wypadła też Jelena Skerovic, grająca notabene przeciwko paru swoim rodaczkom (m in. Jelenie Dubljevic, najlepszej w obozie oponenta). Niestety pełnej puli nie zapewniły, a wsparcia zabrakło pod koszem. - Tam rzeczywiście pojawiło się sporo kłopotów. Brakowało Magdaleny Leciejewskiej, która pauzowała - wskazuje jedną z przyczyn szkoleniowiec i zaraz potem dodaje. - Trzeba stwierdzić, że bardzo się staraliśmy. To daje jakieś powody do zadowolenia.
Po tym występie złote medalistki BLK zajmują odległą, szóstą pozycję w tabeli grupy C wyprzedzając jedynie WBC Novi Zagrzeb. Jeśli myślą jeszcze o awansie do następnej fazy powinny jak najszybciej odmienić dotychczasową tendencję, choć łatwo nie będzie. Za tydzień zmierzą się na wyjeździe z zajmującym drugą lokatę Galatasaray Stambuł.
Jacek Winnicki: Robiliśmy co było w naszej mocy
Polkowiczanki w środowy wieczór musiały uznać wyższość USK Praga i mają już na koncie cztery porażki w rozgrywkach Euroligi.