Pruszkowska "żyleta" zastrajkowała. " Nie zamierzam nikogo przepraszać"

Znicz w dwóch ostatnich meczach w Pruszkowie musiał sobie radzić bez wsparcia klubu kibica. Nie przeszkodziło to w odniesieniu dwóch zwycięstw, lecz nic nie wskazuje na szybkie rozwiązanie konfliktu.

Patryk Neumann
Patryk Neumann

Do zawieszenia dopingu, które planowane jest do końca sezonu doszło po meczu Znicz Basket Pruszków - Astoria Bydgoszcz. Zespół z Mazowsza przegrał 59:85 i była to jego trzecia porażka z rzędu. Najzagorzalsi fani, którzy prowadzą doping na meczach Znicza Basket i od lat wspierają swój zespół na wyjazdach wyrazili dezaprobatę wobec postawy koszykarzy, a fala krytyki spłynęła również na prezesa, Mirosława Krysztofika.

O komentarz do sprawy poprosiliśmy przedstawicieli zespołu: trenera Michała Spychałę i kapitana Michała Aleksandrowicza. Mimo braku dopingu ze strony klubu kibica Znicz pokonał przed własną publicznością Polfarmex Kutno i Spójnię Stargard Szczeciński. - Powiedziałbym, że doping mamy z tej strony sali. Nie mamy z tamtej. Trudno, jeżeli ktoś jest na nas obrażony to niech będzie dalej. Poradzimy sobie bez tego. Nie zamierzam nikogo przepraszać, wręcz my powinniśmy czuć się urażeni skandowaniem ze strony tej grupki osób. Trzeba z tym żyć. Nie jestem po to, żeby słuchać peanów z trybun na swój temat, tylko po to żeby wygrywać mecze i na tym się skupiam - powiedział Michał Spychała.

W czasie ostatniego meczu wsparcie na początku dostał jedynie wychowanek Znicza, Adrian Suliński, który w tym sezonie gra dla Spójni oraz w końcówce powracający po dłuższej przerwie Grzegorz Malewski. Jak się dowiedzieliśmy fani po serii porażek chcieli się spotkać z zarządem i trenerem. - Nie zamierzam się spotykać, jeżeli ktoś mnie i moich zawodników wyzywa z trybun i nie ma kompletnie pojęcia na to, co się dzieje, jaki jest stan naszej drużyny. Dwa ostatnie mecze w Pruszkowie pokazały, że nie będziemy się tym zajmowali. Nie zamierzam z nikim polemizować. Jeżeli ktoś chce przychodzić i kibicować w sposób kulturalny, mobilizować moją drużynę przyklasnę i uścisnę dłoń. Jeżeli będzie sytuacja, że nie idzie, a ktoś się od nas odwraca i wyzywa, żegnam - w jednoznaczny sposób skwitował sprawę Spychała.

- Był problem z tzw. Żyletą. Nie podobało im się, jak graliśmy. Kierowali do nas niemiłe uwagi i zrobili jakiś strajk. Gramy dla siebie i kibiców, którzy nam kibicują - dodał natomiast Michał Aleksandrowicz.

Koszykówka na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Tylko dla fanów basketu! Kliknij i polub nas.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×