Oczywiście przed spotkaniem za faworyta uchodziły krakowianki, które nie zaznały jeszcze goryczy porażki, a ponadto dysponują szerszą kadrą dającą możliwość większej rotacji składem co wobec długiego sezonu zawsze ma znaczenie. Niemniej podopieczne Tomasza Herkta swoim występem absolutnie nie rozczarowały. Mało tego, za sprawą Leah Metcalf potrafiły realnie zagrozić wielokrotnemu mistrzowi prezentując lepszy basket. - Nie da się ukryć, że przespałyśmy pierwszą połowę, a ponadto byłyśmy za mało agresywne w obronie. Przez to gospodynie miały miejsce na oddawanie rzutów - uważa Agnieszka Szott-Hejmej.
Reprezentantka Polski wcześniej broniła barw właśnie zespołu znad Brdy, więc pewnie trochę bardziej wyjątkowo potraktowała sam mecz. Ku jej uciesze oraz całego małopolskiego teamu ostatnie dwie kwarty przyniosły więcej pomyślnych zagrań, efektem czego szala zwycięstwa została przechylona. - Generalnie ciężko przychodziło zatrzymanie wspomnianej Metcalf, która na "pick’n rollach" robiła dosłownie co chciała. Na trzecią "ćwiartkę" wyszłyśmy już bardziej zdecydowane, również pod własnym koszem. Dodatkowo starałyśmy się odcinać amerykańską liderkę Artego. Takie działanie przyniosło wiele korzyści - twierdzi.
Aktualny brązowy medalista został zatem zwyciężony i istnieje duże prawdopodobieństwo, że podopieczne Stefana Svitka do końca roku nie zaznają goryczy porażki, gdyż w następny weekend podejmą Rivierę Gdynia, która zajmuje miejsce pod koniec ligowej stawki. Jeśli tak się stanie będą miały spory komfort przed kolejną rundą BLK.
Agnieszka Szott Hejmej: Przespałyśmy pierwszą połowę. Brakowało agresji
W minioną sobotę Biała Gwiazda znów wygrała, jednak do przerwy lepsze było Artego Bydgoszcz, które postawiło się wyżej notowanemu rywalowi.
Źródło artykułu: