Nikt nie może nas lekceważyć - rozmowa z Piotrem Szczotką, graczem Asseco Gdynia

- Nikt nie może nas lekceważyć. Drużyny muszą grać na 100 procent swoich możliwości, żeby z nami wygrać - przekonuje Piotr Szczotka, kapitan Asseco Gdynia.

Karol Wasiek: Mało kto spodziewał się tego, że wygracie w piątek z PGE Turowem, a tymczasem sprawiliście swoim fanom nie lada niespodziankę...

Piotr Szczotka: To zwycięstwo pokazuje, że u siebie możemy każdego pokonać. Nasza gra jest poukładana. Mieliśmy pewne cele przed meczem, które udało się nam zrealizować. Mieliśmy powstrzymywać kontrataki PGE Turowa, bo naprawdę dobrze to grają. Udało się także wygrać walkę na tablicach.

Niektóre drużyny was lekceważą?

- Nie wiem, co inne zespoły myślą przed meczem, ale absolutnie nikt nie może nas lekceważyć. Drużyny muszą grać na 100 procent swoich możliwości. Wiadomo, że faworytami nie jesteśmy, ale w każdym meczu dajemy z siebie wszystko.

Przed sezonem wszyscy skazywali was na pożarcie, a tymczasem z każdym meczem ta gra wygląda coraz lepiej. Zgodzisz się?

- Oby było tak dalej. Za nami dopiero połowa sezonu zasadniczego. Uważam, że druga część będzie jeszcze cięższa. Nie mamy pełnej rotacji i gramy tym, co mamy. W piątkowym meczu Roman Szymański bardzo dobrze funkcjonował, ogółem młodzi zawodnicy robią postępy. Nabywają doświadczenia i to będzie procentować w przyszłości.

Piotr Szczotka: Powrót Frasunkiewicza jest duzym wzmocnieniem
Piotr Szczotka: Powrót Frasunkiewicza jest duzym wzmocnieniem

Z perspektywy czasu pewnie żałujecie tej porażki z Kotwicą Kołobrzeg...

- Na pewno, ale trzeba zwrócić uwagę na fakt, że my nie dysponujemy szerokim składem. U nas sześciu-siedmiu zawodników musi zagrać na swoim poziomie, jeśli marzymy o zwycięstwie. Jeśli jeden bądź drugi gracz ma słabszy dzień to mamy problem. Młodzi zawodnicy nie są jeszcze na tyle gotowi, żeby ich zastąpić.

Powrót Przemysława Frasunkiewicza jest dla was dużym wzmocnieniem. Widać, że szybko wkomponował się do drużyny.

- Oczywiście. Jest bardzo doświadczonym koszykarzem i w tych najważniejszych momentach ta ręka mu nie drży. Potrafi celnie przymierzyć z dystansu, ma bardzo dobre warunki fizyczne. Podnosi centymetry w naszej drużynie, bo wiemy, że mamy nisko-gabarytowych zawodników.

Mimo wszystko przekuwacie to w swój atut...

- Jest to problem dla rywala, bo gdy ja gram na piątce przez około 30 minut to środkowy przeciwnej drużyny musi za mną biegać i to z pewnością nie jest łatwe zadanie dla niego.

Ale mimo wszystko rywale dość rzadko grają swoje akcje pod kosz. Masz na to jakąś odpowiedź?

- Próbują, ale nie zawsze im wychodzi. Nie chcę zdradzać swojej recepty (śmiech). Gramy, walczymy, staramy się ukryć swoje słabości, zbiórkę wygrywamy i to na pewno cieszy. Personalnie mamy słabszych zawodników, ale to nie przekłada na boisko i oby było tak dalej.

To tak miało wyglądać, że A.J. Walton w końcówce miał grać indywidualnie?

- A.J. Walton najlepiej operuje piłką w naszym zespole, a drużyna przeciwna miała już na swoim koncie cztery przewinienia, więc każdy kontakt powodowałby, że mielibyśmy rzuty wolne.

Koszykówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Tylko dla fanów basketu! Kliknij i polub nas.

Komentarze (0)