Po słabszym początku sezonu amerykański podkoszowy zanotował wyraźną zwyżkę formy. W trzech wygranych spotkaniach - z Polpharmą Starogard Gdański, Kotwicą Kołobrzeg i Energą Czarnymi Słupsk - był jedną z wyróżniających się postaci AZS-u Koszalin. W minioną sobotę zaliczył słabszy występ, zdobywając 3 punkty.
- Rosa była w tym spotkaniu po prostu lepsza, może niewiele, ale ostatecznie to ona odniosła zwycięstwo. Widać było, że bardzo zależało jej na wygranej po trzech ostatnich porażkach - Raymond Sykes podaje przyczynę porażki w dziesiątej serii gier. Co zrozumiałe, Akademikom także zależało na udanym rozstrzygnięciu. - My oczywiście również chcieliśmy zakończyć ten mecz triumfem, bo było to bardzo ważne starcie dla obu drużyn w kontekście dalszej części sezonu - podkreśla.
W pewnym momencie w mediach pojawiły się informacje, jakoby 27-letni zawodnik miał opuścić szeregi AZS-u i wrócić do swojej ojczyzny. - Rzeczywiście nosiłem się z zamiarem powrotu do Stanów Zjednoczonych, gdzie została moja dziewczyna, za którą bardzo tęsknię, i z którą planujemy wziąć ślub - przyznaje. - To jednak może poczekać, mamy jeszcze na to czas, a najważniejsze jest to, że teraz gram w Koszalinie i jak najbardziej chcę pomóc temu zespołowi - zaznacza.
Niemałą rolę w podjęciu decyzji przez Sykesa odegrała rozmowa z prezesem klubu, Marcinem Kozakiem. Jak mówi sam koszykarz, nie żałuje tego kroku, gdyż w Tauron Basket Lidze ma okazję sprawdzić się na tle wymagających rywali. - Jest ciężko, nie ma łatwych spotkań. W każdym meczu każda drużyna musi dawać z siebie maksimum - zapewnia.