Bez wątpienia fatalny występ polskiej reprezentacji na EuroBaskecie na Słowenii to najważniejsze wydarzenie kończącego się roku. Ekipa pod wodzą Dirka Bauermanna ambicje miała spore - podobno duet Maciej Lampe - Marcin Gortat miał być postrachem innych drużyn ze Starego Kontynentu, więc zaczęto snuć plany nawet o strefie medalowej. Rzeczywistość szybko jednak zweryfikowała te plany. Fatalny początek z Gruzją, pechowa porażka z Czechami i było po turnieju. Polacy ostatecznie wygrali tylko jeden mecz i zakończyli turniej z fatalnym bilansem 1-4. Gortat i Lampe zawiedli na całej linii - nie byli liderami, na których ich kreowano, a dodatkowo nie chcieli rozmawiać z dziennikarzami na temat słabej gry biało-czerwonych. Jedynym jasnym punktem Polaków niespodziewanie okazał się Michał Ignerski, który zebrał wielkie pochwały za grę na słoweńskich parkietach.
- Okazało się, że Marcin Gortat nie jest jednak liderem tego zespołu. Po prostu. Zresztą takiego lidera trudno było znaleźć na boisku. W każdej ekipie powinien być zawodnik, który swoją wolą walki i determinacją zaraża innych kolegów z drużyny - taki typowy fighter. Wydaje się, że w naszej kadrze grali sami "grzeczni chłopcy" - podsumował ME nasz ekspert Tomasz Jankowski.
Na inny, niezwykle istotny aspekt zwrócił uwagę trener Dariusz Szczubiał: Mamy dobrych graczy, ale nie są w stanie wykorzystać swojej wiedzy i umiejętności, bo nie pozwala im na to ich przygotowanie fizyczne. Moim zdaniem przygotowanie fizycznie tej kadry zostało źle zrobione i to cała przyczyna tych porażek.
[nextpage]Dość niespodziewanie barwy klubowe przed początkiem sezonu zmienił Marcin Gortat. Nasz jedynak w NBA po ponad dwóch sezonach przeniósł się z Phoenix Suns do Washington Wizards. Łodzianin trafił do drużyny, w której najwięcej zależy od rozgrywającego Johna Walla. Polak szybko zaaklimatyzował się w nowym miejscu i stworzył groźny duet podkoszowy z Brazylijczykiem Nene Hilario.
- Jesteśmy bardzo podekscytowani faktem dołączenia do zespołu takiego zawodnika jak Gortat. Potrzebowaliśmy wysokiego gracza. Marcin jest dobrym obrońcą, potrafi zbierać, ale także może stanowić zagrożenie w ataku. Myślę, że już w poniedziałek będzie trenował z drużyną. To profesjonalista, który w lidze występuje nie od dziś. Wierzę, że szybko przyswoi sobie nasz styl gry - powiedział po transferze prezes Washington Wizards Ernie Grunfeld.
Dodatkowym plusem dla Gortata jest fakt, że Czarodzieje występują w Konferencji Wschodniej - zdecydowanie gorszej od Zachodniej. Oznacza to ni mniej, ni więcej, że Wizards nawet mimo ujemnego obecnie bilansu 13-14 zajmują 5. miejsce, premiowane grą w play off.
Statystycznie Gortat wygląda nieco lepiej niż w poprzednich rozgrywkach. Średnio 12,7 punktu i 8,9 zbiórki to wyniki porównywalne do pierwszego sezonu w barwach Phoenix Suns. Warto zauważyć, że reprezentant Polski spędza na parkiecie średnio prawie 34 minuty, co jest najlepszym wynikiem w jego dotychczasowej karierze.
[nextpage]W 2013 roku zakończyła się trwająca ponad dekadę hegemonia klubu z Trójmiasta. Asseco Prokom, który nieprzerwanie od 2001 roku zdobywał medale mistrzostw Polski, w tym dziewięć złotych z rzędu, oddał koronę Stelmetowi Zielona Góra. Z klubu odszedł nie tylko tytularny sponsor (Prokom), ale przede wszystkim plejada najlepszych koszykarzy - Koszarek, Blassingame, Zamojski, Hrycaniuk, Ponitka, Motiejunas. Z dnia na dzień Asseco stało się ligowym średniakiem, gdzie liczą się z każdą wydaną złotówką i grają o zdecydowanie inne cele. Zespół, w którym liderem jest Piotr Szczotka jeszcze długo nie będzie w stanie włączyć się do walki z najlepszymi o najwyższe cele w Tauron Basket Lidze.
- Jest tutaj taki pomysł klubu, który bardzo mi się podoba - zacząć budować wszystko od początku, nie rzucać ogromnych sum i pokupować zawodników. Ten koncept jest znacznie inny - pozbierać młodych, zdolnych Polaków i dołączyć do nich doświadczonych zawodników. Proszę zwrócić uwagę na fakt, że gdyby nie Asseco to większość tych chłopaków łapałoby się gdzieś "w ogonach" ekstraklasy bądź w 1. lidze - mówił na początku sezonu David Dedek, trener Asseco.
[nextpage]Historyczne mistrzostwo Polski dla Stelmetu Zielona Góra to jedno z najważniejszych wydarzeń w polskim baskecie. Drużyna z Winnego Grodu z niesamowitym duetem Walter Hodge - Quinton Hosley zdominowała ligowe rozgrywki, wygrywając w wielkim finale z PGE Turowem Zgorzelec 4:0. Ekipa Mihailo Uvalina wniosła do rodzimych rozgrywek nową jakość i zakończyła trwającą ponad dekadę dominację Asseco Prokomu Gdynia.
- Sport przede wszystkim jest nieprzewidywalny. Sam nie spodziewałem się przed finałem, że rozstrzygniemy fazę finałową już po czterech spotkaniach. A bierze się to z tego, że ekipa z Turowa przez cały sezon prezentowała się świetnie. Mieli pewne pierwsze miejsce po fazie zasadniczej, więc może uśpiły ich trochę play-offy. Łatwa wygrana 3-0 z Polpharmą, później zaczęły się schody, ale nikt nie wziął tego na poważnie. W finale trafili na Stelmet Zieloną Górę w najwyższej formie - podsumował finały Tomasz Jankowski, wówczas asystent Uvalina.
Zielonogórzanie zadebiutowali również w elitarnej Eurolidze, gdzie jednak wiodło im się zdecydowanie gorzej. Kilka pechowych porażek i końcowy bilans 2-8 to jeden z gorszych wyników spośród 24 drużyn. Rezultat ten nie może jednak dziwić - wszak Stelmet już bez Hodge'a i Hosley'a jest zespołem o zdecydowanie innym profilu. Grającym kolektywną koszykówkę, która w TBL przynosi efekty, lecz na europejskim podwórku już zdecydowanie nie.
[nextpage]NBA to nie tylko efektowne wsady i emocjonujące spotkania. To niestety również kontuzje, które dotykają także wielkich gwiazd. 2013 to pechowy rok dla Kobe Bryanta i Derricka Rose'a. Zacznijmy od tego drugiego, który wrócił do gry po 19 miesiącach przerwy i miał poprowadzić Chicago Bulls do ponownych sukcesów. Niestety lider Byków zdążył rozegrał ledwo 10 spotkań... W końcówce listopada znów nabawił się urazu kolana, które wymagało interwencji chirurgicznej. Początkowo mówiło się o trzymiesięcznej przerwie, ale teraz już wiemy, że Rose nie wróci w tym sezonie. Czy kiedykolwiek wróci jeszcze do wielkiej formy?
Kontuzje nie omijały również Kobe Bryanta. Gwiazdor Los Angeles Lakers powrócił do gry po zerwaniu ścięgna Achillesa, lecz zdołał rozegrać ledwo sześć spotkań. Przed świętami Czarna Mamba doznał urazu kolana i będzie pauzował kolejne dwa miesiące. Wielu zastanawia się jak zareaguje organizm niemłodego już przecież zawodnika, który od wielu lat zachwyca całą ligę niesamowitą grą.
[nextpage]Finały NBA 2013 roku najlepsze w historii? Jest wielu zwolenników tej tezy. Miami Heat pokonali San Antonio Spurs 4:3 w serii, która powinna skończyć się zwycięstwem Ostróg 4:2. Niesamowity mecz numer sześć i nieprawdopodobna końcówka czwartej kwarty przejdą do historii rozgrywek. Przypomnijmy, że Heat przegrywali 89:94 na 28 sekund przed końcem tej odsłony, a jednak potrafili doprowadzić do dogrywki po słynnej już trójce Ray'a Allena.
MVP finałów trafiło w ręce LeBrona Jamesa, który zgarnął tę statuetkę po raz drugi z rzędu. Warto dodać, że siódmy mecz finałowy oglądało w samych Stanach Zjednoczonych ponad 26 milionów widzów!
- Bardzo dużo pracowałem nad swoją grą. W przeciągu całego sezonu włożyłem w to wiele pracy i wysiłku. Brakuje mi słów, aby opisać radość z tego, że jestem teraz tutaj i mogę cieszyć się tym co wspólnie osiągnęliśmy - powiedział tuż po siódmym spotkaniu James.
[nextpage]Pierwszy Polak w NBA na stare lata wrócił do Tauron Basket Ligi. Sprowadzenie Cezarego Trybańskiego do Polpharmy Starogard Gdański okazało się prawdziwym hitem transferowym przed początkiem obecnych rozgrywek. 34-latek mierzący 218cm rozpoczął z wysokiego "C" - w premierowej kolejce zdobył 22 punkty, zebrał 11 piłek i miał 9/9 z gry! Później było już nieco gorzej, głównie z powodu kontuzji z jaką wciąż boryka się środkowy Farmaceutów. Mimo wszystko jego gra na półmetku rozgrywek wygląda o niebo lepiej od ogólnej postawy Polpharmy, która zamyka tabelę.
- Starałem się od wielu lat wrócić do kraju, ale nie udawało mi się to. Do pierwszego gwizdka tutaj w Słupsku nie wierzyłem w to, że zagram. Taka myśl towarzyszyła mi aż do momentu, kiedy trener zawołał mnie do siebie i zakomunikował, że wejdę na parkiet. Wtedy dotarło do mnie, że ponownie zagram w Polsce - mówił po swoim debiucie Trybański.
[nextpage]W grudniu wybuchła tzw. afera kolanowa. W skrócie ujmując: Adrian Markowski, były trener od przygotowania fizycznego PGE Turowa Zgorzelec miał zniszczyć zdrowie (kolana) Łukasza Wichniarza, byłego już gracza wicemistrzów kraju. Wszystko to na polecenie Miodraga Rajkovicia, szkoleniowca PGE Turowa.
Markowski potwierdził swoją wersję zdarzeń w rozmowie z naszym portalem, z kolei klub wszystkiemu zaprzeczył i skierował sprawę do sądu. Co ciekawe, sam Wichniarz podziękował Markowskiemu za to, "że swoim ludzkim zachowaniem oszczędził mnie i moje zdrowie".
Sprawa zbulwersowała środowisko koszykarskie i na pewno wymaga dokładnego wyjaśnienia. Portal SportoweFakty.pl będzie monitorował dalszy rozwój wypadków.
Czytaj więcej o tzw. aferze kolanowej ==>
[nextpage]Duże miasta w Polsce cierpią na brak koszykówki. Warszawa, Łódź (miasto Gortata i Lampego), Poznań, Lublin czy nawet cały Śląsk nie mają obecnie męskiej drużyny w najwyższej klasie rozgrywkowej. Na całe szczęście problemu tego nie ma już we Wrocławiu - mieście 17-krotnych mistrzów Polski. WKS Śląsk po pięciu latach powrócił do Tauron Basket Ligi.
Najbardziej utytułowany klub w historii męskiej koszykówki póki co ligi nie zawojował. Gra w kratkę, a najbardziej dał się poznać z racji nietrafionych transferów (Caracter, Fesenko). Nie oznacza to jednak, że Wojskowi w bliższej lub dalszej przyszłości nie wrócą do lat świetlnych, kiedy dzielili i rządzili w PLK. Słynne wówczas powiedzenie Cała Polska W Cieniu Śląska znał przecież każdy kibic basketu na Dolnym Śląsku i nie tylko.
[nextpage]AZS Koszalin okazał się niespodziewanym brązowym medalistą sezonu 2012/2013. Koszalinianie po sezonie zasadniczym zajmowali dopiero 8. miejsce i musieli walczyć w drugich szóstkach o awans do ćwierćfinału. W fazie pucharowej sensacyjnie odprawili z kwitkiem Trefl Sopot i znaleźli się w półfinale. Ze Stelmetem nie mieli większych szans, ale w rywalizacji o brązowy medal znów zaskoczyli i pewnie pokonali w dwumeczu Anwil Włocławek. Trzecie miejsce to największy sukces klubu z Pomorza, który ciężko będzie powtórzyć w obecnych rozgrywkach.
- Po bardzo ciężkim sezonie, w którym było wiele wzlotów i upadków, a same upadki były bardzo długie, udało nam się napisać piękną historię koszalińskiej koszykówki, czego zwieńczeniem były brązowe medale - mówił po sezonie Łukasz Wiśniewski, lider AZS.
AZS po sezonie opuściło dwóch najlepszych zawodników - wspomniany Wiśniewski i Paweł Leończyk, a z przyczyn finansowych Akademików nie zobaczyliśmy w Pucharze Europy. Niezbyt udane transfery i słaby początek bieżących rozgrywek sprawił, że AZS na półmetku pierwszej fazy zajmuje 6. miejsce. W między czasie zwolniono Zoran Sretenovic, którego zastąpił Gasper Okorn.