Fatalny powrót byłych Anwilowców do Włocławka

Michał Gabiński, Paul Miller oraz Robert Skibniewski grali niegdyś we Włocławku. O poniedziałkowym meczu jednak będą chcieli jak najszybciej zapomnieć. Fatalnie zagrał przede wszystkim Amerykanin.

Olbrzymie gwizdy towarzyszyły prezentacji Śląska Wrocław przed meczem z Anwilem Włocławek w Hali Mistrzów. Dopiero gdy spiker wyczytał nazwiska Michała Gabińskiego oraz Paula Millera, przez burzę lekko przebiły się oklaski. W końcu obaj gracze w przeszłości reprezentowali barwy włocławskiego klubu.

Wraz z pierwszym podrzutem wszelkie sentymenty ustąpiły miejsca agresji i woli zwycięstwa. Tej jednak więcej było po stronie gospodarzy, którzy pokonali wrocławski klub 78:60. A dwaj ex-Anwilowcy nie wypadli zbyt korzystnie.

Zdecydowanie większe oczekiwania towarzyszyły grze Paula Millera. Amerykanin to już kolejny środkowy (po Derricku Caracterze, Kevinie Thompsonie czy Kyryle Fesence) w ekipie z Dolnego Śląska i zarazem środkowy, który miał wydatnie wspomóc ofensywę drużyny. W Hali Mistrzów doświadczony koszykarz zagrał jednak bardzo słabo, choć zaczął optymistycznie: dwukrotnie przymierzył z linii, a następnie trafił z półdystansu.

Niestety, w kolejnych partiach spotkania był kompletnie bezproduktywny i ostatecznie zakończył mecz z dorobkiem jedynie sześciu punktów (1/4 z gry, 4/6 z linii) oraz czterech fauli wymuszonych. Nie zebrał jednak ani jednej piłki, a jego indolencja przełożyła się na zespół - Śląsk przegrał walkę na tablicach 31:41.

Nieco lepiej w tym elemencie spisał się Gabiński. Polak zebrał cztery piłki i rozdał nawet dwa bloki, aczkolwiek trafił raptem jedną z siedmiu prób z gry, więc i również w jego przypadku nie można mówić o pozytywnym występie.

Co ciekawe, słabe spotkanie rozegrał również inny koszykarzy, który grał we Włocławku, Robert Skibniewski. Aczkolwiek słowo "grał" jest lekkim nadużyciem w przypadku doświadczonego playmakera, lepszym jest "występował", a konkretnie - występował w dwóch meczach ligowych. W poniedziałek "Skiba" zanotował co prawda trzy asysty, ale nie trafił żadnego rzutu z gry (0/4) i popełnił dwie straty, będąc jednym ze współautorów słabej postawy zespołu.

W poniedziałek Hala Mistrzów zatem wybitnie nie sprzyjała graczom, którzy niegdyś biegali po tym parkiecie w białym trykocie.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Komentarze (0)