Deividas Dulkys: Jesteśmy lepszym zespołem

Anwil Włocławek pokonał wrocławski Śląsk po raz drugi w tym sezonie, tym razem 78:60 w Hali Mistrzów. - Na ten moment jesteśmy po prostu lepszym zespołem - mówi Deividas Dulkys, autor 22 punktów.

W meczu przeciwko Rosie Radom przerwana została seria czterech spotkań Deividasa Dulkysa, w których litewski snajper z łatwością przekraczał barierę 10 oczek. W starciu ze Śląskiem Wrocław 25-letni rzucający wrócił jednak do wysokiej formy i aplikując rywalom 22 punkty (7/13 z gry, 6/7 z linii), poprowadził Anwil Włocławek do zwycięstwa nad odwiecznym rywalem 78:60.

- Zagrałem dobry mecz, ale nie chciałem niczego udowodnić, czy zrekompensować sobie tego, że we wcześniejszym spotkaniu rzuciłem kilka punktów. Wygraliśmy tamten pojedynek, więc cała reszta nie ma większego znaczenia. Oczywiście, skłamałbym, gdybym powiedział, że 22 punkty przeciwko Śląskowi nie są dla mnie niczym ważnym. Są, ale liczy się przede wszystkim wygrana Anwilu - tłumaczy Dulkys.

Wygrana, dodajmy szósta z rzędu. Włocławianie po raz ostatni przegrali 18 listopada i są jedynym zespołem w lidze, który nie poniósł porażki w grudniu. - To świetne doświadczenie, wygrać tyle meczów z rzędu. Z każdym kolejnym starciem nasz głód jednak stale rośnie - dodaje Litwin.

Anwil pokonał wrocławian różnicą prawie 20 punktów, choć jeszcze na początku trzeciej kwarty seria Śląska pozwoliła im zmniejszyć straty do zaledwie pięciu oczek, 55:50. Wówczas jednak włocławianie zareagowali tak, jak przystało na drużynę, która zajmuje drugie miejsce w tabeli - przyspieszyli grę w ataku, uruchomili kontry i konsekwentnie szukali otwartych pozycji do rzutów. Tym samym w ciągu czterech minut zanotowali serię 16:3, wychodząc na prowadzenie 71:53.

- To jest kwintesencja koszykówki. Jedna drużyna wypracowuje przewagę, buduje ją przez kilkanaście minut, a później następuje lekkie rozluźnienie i druga ekipa niweluje straty. Wówczas wychodzi tak naprawdę czy zespół ma charakter czy nie. Te słabsze drużyny łatwo się łamią i oddają prowadzenie, a te lepsze odbudowują prowadzenie. Mecz koszykówki to wzloty i upadki, łapanie rytmu i tracenie go. Najważniejsze to umieć zareagować na dobry moment rywala. My zrobiliśmy to bardzo skutecznie - dodaje Dulkys.

[b][url=http://www.facebook.com/Koszykowka.SportoweFakty]Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

[/url][/b]

Komentarze (0)