Okrzyknęli nas nieobliczalnym zespołem - rozmowa z Łukaszem Majewskim, skrzydłowym Rosy Radom

Rosa Radom udanie rozpoczęła rozgrywki w obecnym sezonie. Potem jednak zespół, który przed sezonem był upatrywany jako czarny koń, przegrał kilka potyczek.

Kamil Górniak. Wygraliście w Tarnobrzegu różnicą 13 punktów, ale mimo tego nie było to dla was łatwe spotkanie.

Łukasz Majewski: Nie było. Wszyscy wiemy, że tutaj jest ciężki teren i nie gra się tutaj łatwo. Ostatnio byliśmy może nie w lekkim dołku, ale nie graliśmy dobrze. To było naszym problemem. Zależało nam na tym żeby pokazać się z jak najlepszej strony, a do tego wygrać zawody. Fajnie zrealizowaliśmy założenia taktyczne. To był klucz do sukcesu. Z drugiej strony zagraliśmy zespołowo. Dawno tak nie wyglądaliśmy jak w tym spotkaniu.

Sukces to na pewno także dzieło Korie Luciousa, który tak naprawdę robił co chciał z graczami Jeziora, rzucał, wchodził z łatwością pod kosz czy odgrywał do partnerów.

- Korie potrzebuje trochę odetchnąć. Kamil Łączyński złapał delikatny uraz i dzięki temu mógł złapać pewność siebie i pograć więcej. My go bardzo potrzebujemy. Rozgrywający to najważniejsza postać na boisku. Jeśli Korie będzie grał tak jak grał, a do tego Kamil będzie dokładał to co gra, to będziemy ciekawym zespołem. Obyśmy złapali stabilizację i nie było tych wahań. Wiadomo, że one będą, bo nie jesteśmy robotami tylko ludźmi. Chcemy trzymać jakiś poziom, żebyśmy po meczu mogli stanąć przed lustrem i powiedzieć, że zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy a rywal był po prostu lepszy.

Celne trójki zawodników Rosy w pewnym momencie były gwoździem do trumny Jeziorowców
Celne trójki zawodników Rosy w pewnym momencie były gwoździem do trumny Jeziorowców

Zagraliście też na bardzo dobrym procencie. Do przerwy za dwa punkty było to blisko 74 proc. Było sporo łatwych punktów. Z kolei po zmianie stron siedziały wam trójki.

- Z jednej strony tak, ale z drugiej strony Jezioro miało blisko 64 proc. skuteczność za trzy do przerwy. Też strasznie trafiali. Wiemy, że to jest ich mocna strona, ale sporo tego im wpadło. We Włocławku zagraliśmy bardzo nieskutecznie. Nie może być tak, że cały czas tak będziemy grać. Trenujemy przecież te rzuty. Fajnie, że odblokował się Robert Witka, bo on też tego potrzebował. Każdy dołożył swoją cegiełkę.

Był zespół, którego brakowało u rywali. Zgadzasz się?

- Trzeba pochwalić całą drużynę. Wysocy zrobili kawał roboty. Jezioro ma przewagę na obwodzie, gdzie jest Weeden, Allen czy grający sezon życia Marcin Nowakowski. W Tarnobrzegu gra się ciężko, ale ogólnie na wyjazdach nie ma łatwych bojów. To cieszy, że drużyna w trudnym momencie pokazała charakter.

Wyłączyliście chyba też dobrze Tony'ego Weedena, który raził nieskutecznością.

- Zostały wykonane założenia taktyczne, aby jak najbardziej utrudnić mu zadanie. Jak popełnialiśmy błędy, to rywale trafiali. Realizowaliśmy założenia przedmeczowe, a gdy coś tam nie wychodziło, to Jezioro od razu to wykorzystywało. Cieszy to, że przez dłuższy okres realizowaliśmy te założenia. Utrudnialiśmy grę Weedenowi, Allen w czwartej kwarcie siadł kondycyjnie. Cieszy to, że gdy się wykonuje postawione zadanie, ono przynosi efekt. To jest budujące i trzeba nad tym pracować.

Rosa ma jeszcze trochę wahania formy. Początek był dobry, a potem nie szło wam już zbyt dobrze.

- Tutaj bym z tym polemizował trochę. Wszyscy mówią, że super początek. Mamy dobry zespół, jest 12 graczy do gry. Na początku wygraliśmy z tymi rywalami, z którymi musieliśmy zwyciężyć. Tego wymagali od nas działacze, kibice czy trener. Nie przyjmowaliśmy do głowy myśli, że możemy przegrać te mecze. Zrobiliśmy to czego od nas oczekiwano, okrzyknęli nas nieobliczalnym zespołem, a liga wszystko zweryfikowała. Okazało się, że do tych ekip z góry jeszcze nam trochę brakuje. Może też spowodowane to było taką niestabilnością naszej formy. Najważniejsze musimy wykonywać założenia taktyczne. Jak zaczniemy grać po swojemu, to od razu widać z boku, że to nie przynosi efektów.

O was mówiono przed sezonem, że możecie być czarnym koniem rozgrywek, że możecie nawet powalczyć o medale.

- Całe życie jestem realistą i raczej skromnym człowiekiem. Nie wyskakuje przed szereg, staram się tonować takie rzeczy. Zdobyłem jeden brązowy medal. Nikt na nas wtedy nie stawiał. Z Rosą chcemy awansować do play off. Zobaczymy co się potem uda ugrać. Tam wszystko jest możliwe. Gra się szybko, z dnia na dzień. Po to się gra, aby się tam znaleźć. Liga jest wyrównana, może Stelmet jest poza zasięgiem. Teraz mają mecze w pucharach i może nie prezentują się jeszcze aż tak dobrze, jakby chcieli. Będą mocni w play off. Reszta ekip jest do ugryzienia.

Celem są play off. Czy od razu ma być pewny awans, czyli pierwsza szóstka?

- Ciekawe jest to, że zarząd, kibice chcą play off. Nie ma jednak takiego czegoś, że jak się nie uda, to będzie tragedia. W Radomiu wszyscy jednak uczą się powoli tej koszykówki na poziomie ekstraklasy. Dla samych siebie chcemy awansować. Co tam będzie, to się okaże. Jak się znajdziemy w czołowej ósemce, to wtedy pomimo wieku nasza wartość pójdzie w górę.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Źródło artykułu: