- Spędziłeś kilka dobrych lat na parkietach ekstraklasy. Teraz będziesz występował jeden poziom rozgrywkowy niżej, nie jest to dla ciebie sportowy spadek?
Marko Djuric: Przede wszystkim decyzja o rozstaniu się z Kołobrzegiem nie była łatwa. Mieszkałem tam przez osiem lat i ułożyłem już sobie w tym mieście życie. Jednak po kilku pierwszych dniach mogę powiedzieć, że zrobiłem dobrze. Klub z Torunia jest świetnie zorganizowany. W obecnym momencie, przy naszym składzie nie ma takiej dużej różnicy poziomów w porównaniu z kilkoma drużynami Tauron Basket Ligi.
- Przyszedłeś tutaj z klubu występującego ligę wyżej, ale o minuty na parkiecie chyba nie będzie łatwo. Polski Cukier SIDEn Toruń ma już w swoim składzie kilku dobrych podkoszowych.
- Tak, ale to jest bardzo dobre. Zdrowa konkurencja pomaga nam stawać się lepszymi zawodnikami. Na meczach możemy utrzymywać bardzo wysoki poziom intensywności gry. Wszyscy mamy ten sam cel, czyli awans do ekstraklasy.
- Jak wygląda współpraca z trenerem Grzegorzem Sowińskim?
- Jestem tutaj dopiero kilka dni. Uczę się wszystkiego, trenerzy poznają moje zdolności. Póki co jest w porządku. Dobrze się dogadujemy. Mamy jasno określone zadania do wykonania.
- Myślisz, że możesz dać dużo tej drużynie?
- Potrzebuje trochę czasu, aby się zaadoptować do stylu gry drużyny z Torunia. Muszę poznać taktykę. Ale na pewno będę miał swój pozytywny wpływ na grę zespołu.
- W meczu z Astorią Bydgoszcz jeszcze nie wystąpiłeś, ale oglądałeś już ten mecz. Jak wrażenia?
- Derby to derby i rządzą się one swoimi prawami. Było sporo emocji. Najważniejsze, że wygraliśmy. Popełniliśmy kilka błędów, które nie mogą się powtórzyć w starciach z silniejszymi rywalami. Teraz czeka nas bardzo trudny mecz przeciwko Polfarmexowi Kutno i pracujemy, żeby nie powtórzyły się już te niedoskonałości w naszej grze.
- Spotkania drużyn z Torunia i Kutna też już urosły do rangi derbów. Myślisz, że w tym meczu będziesz już gotowy pomóc kolegom na boisku?
-
Tak, ale z drugiej strony wszystko jest decyzją sztabu szkoleniowego. Myślę, że będę do dyspozycji.
- Podobno na przejście do Torunia wpłynęły także sprawy rodzinne. Możesz coś o tym powiedzieć?
-
Nie ma tutaj nic do ukrycia. Jednak patrzyłem przede wszystkim na aspekty sportowe. Myślę, że w Toruniu mogę się dalej rozwijać. Moja żona pochodzi z tego miasta. Wracam do mojego drugiego domu w Polsce.
- Jesteś drugim Bośniakiem w świecie toruńskiej koszykówki. Pierwszym jest trener Energi Toruń, Elmedin Omanić. Rozmawiałeś ze szkoleniowcem Katarzynek przed przyjściem do Torunia?
-
Trochę się podpytywałem. Zawsze miło porozmawiać w swoim rodzinnym języku. Ale sam sporo wiedziałem. Wakacje i wszystkie święta spędzam w Toruniu.
- Śledzisz dalej wyniki Kotwicy Kołobrzeg? Jak potoczą się dalsze losy tego klubu w tym sezonie?
- Ten zespół ma spory potencjał. Ale wszystkie problemy w Kotwicy Kołobrzeg muszą się wyprostować. Wtedy zacznie się nowe życie dla tego klubu. Życzę im wszystkiego najlepszego.
- To nie jest pierwszy sezon w którym drużyna z Kołobrzegu ma problemy finansowe. Natomiast jeśli chodzi o klub z Torunia to opinie na temat organizacji są tylko pozytywne.
- To kolejny plus przyjścia do grodu Kopernika. Jestem z tego zadowolony. To wielki plus. Zawodnicy nie muszą się martwić rzeczami niezwiązanymi z koszykówką. Możemy być skupieni tylko na meczach i treningach.
- Chciałbyś zostać w Toruniu dłużej niż tylko kilka miesięcy?
- Jestem pod wielkim wrażeniem klubu z Torunia i chciałbym zostać tutaj jak najdłużej.