ELW: Pierwsza wygrana Wisły u siebie

Krakowianki wreszcie mogły cieszyć się ze zwycięstwa przed własną publicznością. W środę pewnie pokonały BK IMOS Brno 79:58 umacniając jednocześnie swoją grupową pozycję.

Adam Popek
Adam Popek

Gospodynie rozpoczęły środowe spotkanie znacznie lepiej aniżeli ktokolwiek przypuszczał. Przede wszystkim doskonale spisywały się w obronie, gdzie non stop pilnowały oponenta, nie pozostawiając mu ani kawałka wolnego miejsca. Zresztą w trakcie przerw na żądanie sztab szkoleniowy tylko kazał podtrzymywać ten poziom.

Po przeciwnej stronie parkietu kawał pożytecznej roboty wykonywała Jantel Lavender. Amerykanka była znacznie szybsza od czeskich podkoszowych. Bez trudu umieszczała piłkę w koszu i notowała zbiórki. Z dalszych odległości trafiały Agnieszka Szott-Hejmej i Justyna Żurowska.

Te wydarzenia sprawiły, że Biała Gwiazda już w pierwszej kwarcie zyskała trzynastopunktową przewagę całkowicie kontrolując sytuację. Wstrzelić nie mogła się tylko Allie Quigley. Węgierska obwodowa próbowała rzucać z najrozmaitszych pozycji, jednak zwykle obijała obręcz.

Przyjezdne obudziły się w drugiej "ćwiartce". Wykorzystując bardziej pasywną postawę krakowianek odrobiły dużą część strat, co mocno zdenerwowało trenera Stefana Svitka. Sygnał do boju dała reprezentantka Szwecji, Ashley Key. Zza łuku zaś przymierzyła Barbora Kasparkova. Wydawało się nawet, że lada chwila ekipa z Brna doprowadzi do remisu. Niemniej na posterunku stała Lavender. 25-latka imponowała skutecznością i zażegnała kryzys. Notabene do przerwy zdobyła aż dwadzieścia dwa "oczka"! Wicemistrzynie kraju wygrywały wtedy 39:25.

Po zmianie stron ku uciesze kibiców małopolskie zawodniczki nie popełniły wcześniejszego błędu, konsekwentnie utrzymując bezpieczny dystans. W ważnych momentach "trójkami" popisały się Quigley i Cristina Ouvina, ucinając wszelkie spekulacje odnośnie tego, kto tego dnia jest lepiej dysponowany. Pochwała należała się również wspominanej Szott. Doświadczona skrzydłowa świetnie podłączała się pod akcje, a koleżanki w tempo kierowały do niej podania ułatwiając jednocześnie skuteczne wykończenie akcji.

Na początku decydującej batalii rezultat brzmiał 62:42 i stało się jasne, że nic nie odbierze Wiśle triumfu. Nadal zachowywała czujność przy defensywnie. Najśmielsze oczekiwania przeszła natomiast postawa Agnieszki Skobel. Polka fantastycznie przechwytywała piłki zapoczątkowując kontry. Inne zmienniczki także wniosły trochę świeżości.

Ostatecznie miejscowe dopięły swego, dzięki czemu wciąż zajmują drugą pozycję.

Wisła Can Pack Kraków - BK IMOS Brno 79:58 (18:5, 21:20, 19:17, 21:16)

Wisła Can Pack: Lavender 26, Quigley 10, Szot Hejmej 9, Ouvina 8, Skobel 7, Tamane 6, McCray 5, Pawlak 4, Żurowska 4.

BK IMOS: Jurcenkova 15, Peckova 14, Key 10, Kasparkova 9, Jalcova 7, Mainclova 2, Vlkova 1.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×