Prawdziwy szpital zapanował w ekipie Śląska Wrocław. Na rozgrzewce podczas ostatniego meczu z Energą Czarnymi Słupsk kontuzji nabawił się Paul Miller, który spotkanie oglądał z perspektywy ławki rezerwowych. W tygodniu również nie trenował i jego występ w starciu z Rosą Radom jest mocno zagrożony.
W mikrocyklu treningowym również nie uczestniczyli Dominique Johnson (zatrucie pokarmowe) oraz Michał Gabiński (skręcone kolano). Problemy z kostką miał także Danny Gibson. Nie ma co ukrywać, że nieobecność tego ostatnia byłaby wielkim osłabieniem ekipy Jerzego Chudeusza.
Amerykanin w ostatnim spotkaniu rzucił 21 punktów i był najskuteczniejszym zawodnikiem w swojej drużynie. - Gospodarze nas wówczas zaskoczyli, bo gra naprawdę dobrą koszykówkę. Słupsk to ciężki teren i ten mecz to właśnie pokazał. Mimo że przez dłuższy fragment graliśmy całkiem niezły basket to nie udało się nam wywieźć stamtąd dwóch punktów. Mieliśmy swoje szanse w tym meczu, ale ich nie wykorzystaliśmy, szczególnie w trzeciej kwarcie - wspomina Gibson, który podkreśla, że ciężko gra się jego drużynie bez Paula Millera w składzie.
- To bardzo ważny gracz w naszej rotacji i nie ma co tego ukrywać. W tamtym meczu dobrze zastąpili go inni wysocy zawodnicy. Gdyby go teraz zabrakło to mam nadzieję, że będzie podobnie - zaznacza Gibson.