Podobnie jak w przypadku pierwszego półfinału, tak i tym razem wszystko toczyło się pod dyktando jednej drużyny. Tak przynajmniej było w pierwszych dwóch odsłonach, w których gospodarze Final Four, czyli zawodnicy Śląska grali wprost znakomicie w ofensywie. Wrocławianie zdołali w tym czasie zdobyć aż 50 punktów, z czego sporo z nich zdobyli Danny Gibson, Michał Gabiński i Paweł Kikowski.
Anwil zupełnie sobie nie radził z przeciwnikiem. Włocławianie odstawali od samego początku - mieli nie tylko problem ze skutecznością, ale popełniali też sporo błędów i przewinień. Gospodarze znacznie częściej meldowali się na linii rzutów wolnych i - co gorsza dla ekipy Miliji Bogicevicia - niemal wszystkie trafiali. W tej sytuacji nic dziwnego, że przewaga Śląska wynosiła ponad 20 "oczek".
Całe szczęście, że po przerwie "Rottweilery" zdołały jeszcze podnieść rękawice. W innym przypadku znowu doszłoby do nudnego starcia. Anwil znalazł jednak sposób, by wzbudzić emocje. Tuż po wznowieniu gry znacząco zmniejszył dystans, tyle że na więcej zabrakło sił i umiejętności. Deividas Dulkys w pojedynkę nie był bowiem w stanie wygrać tego meczu. Gospodarze byli tego dnia po prostu poza zasięgiem Anwilu.
Wspomniany wcześniej Gibson był liderem gospodarzy. Zdobył aż 21 punktów oraz zanotował 5 asyst i 4 zbiórki. Dulkys był natomiast najlepszą opcją włocławian, gdyż zapisał na swoje konto 19 punktów.
W finale Intermarche Basket Cup Śląsk zmierzy się z wicemistrzem Polski - PGE Turowem Zgorzelec, który wcześniej znokautował Stabill Jezioro Tarnobrzeg.
Anwil Włocławek - Śląsk Wrocław 69:82 (11:26, 17:24, 19:11, 22:21)
Anwil: Dulkys 19, Katnić 12, Kostrzewski 9, Hajrić 8, Mijatović 7, Pamuła 6, Witliński 3, Graham 3, Sokołowski 2.
Śląsk: Gibson 21, Johnson 12, Gabiński 10, Kikowski 9, Parzeński 7, Sulima 6, Malesević 6, Mroczek-Truskowski 5, Miller 4, Hyży 2, Skibniewski 0.
Jeśli chodzi o DJ - zawsze, kiedy o nim mowa, przypomina mi się początek piosenki Madonny "Music": Hey, M Czytaj całość