"Dymkowi" jak i jego kolegom do przerwy nie wychodziła gra przeciwko MOSiR-owi Krosno. W pewnym momencie zespół z Podkarpacia prowadził różnicą 16 punktów. - Prowadziliśmy 5:2 i coś w naszych szeregach się zacięło - mówi 23-latek.
Ostrowianin zawodził do przerwy nie trafiając żadnego z sześciu rzutów z gry. - Nie wpadało mi do przerwy, niestety. Kilka rzutów oddałem też w trudnych sytuacjach przy 24 sekundzie przez ręce. Widząc, że mi nie siedzi, starałem się obsługiwać kolegów podaniami jak tylko potrafiłem - mówi Marcin Dymała.
Po zmianie stron role na parkiecie się odwróciły i gospodarze byli dużo skuteczniejsi. - Nie podłamaliśmy się. Wiedzieliśmy, że jeżeli będziemy realizowali swoje założenia i zmienimy naszą grę, to uda się jeszcze to spotkanie wygrać. Niesamowicie się cieszymy, bo z takim przeciwnikiem odrobić tak dużą przewagę, to jest naprawdę duży wyczyn - mówi gracz "Stalówki".
Ostrowska drużyna mogła rozstrzygnąć spotkanie na własną korzyść bez konieczności rozgrywania dogrywki. - Popełniliśmy błąd dając doprowadzić rywalom do dogrywki. W głupi sposób pozwoliliśmy sobie rzucić za 3 punkty - wyjaśnia Dymała, który zdobył 14 "oczek".
Dodatkowe 5 minut gry gospodarze rozpoczęli od zdobycia 8 punktów z rzędu. Rywale z Krosna nie byli w stanie już się podnieść i Stal zwyciężyła 86:74.